Zbliżały się ferie zimowe. Znów wyjeżdżałam na obóz, ale tym razem w roli młodszej instruktorki. Miałam pomagać wychowawczyni opiekującej się 20 osobową grupą dziewcząt. Nigdy jeszcze nie byłam w górach i bardzo cieszyłam się z tego wyjazdu. Tęskniłam za jakąś zmiana w moim życiu…
Na miejsce dojechałyśmy późnym popołudniem. Zajęłyśmy całe piętro w schronisku malowniczo położonym o podnóża gór.
Wieczorem wszyscy wychowawcy zostali wezwani na odprawę. Kierownik zimowiska zaraz na początku zapowiedział, że jutro przyjeżdża tu grupa chłopców i zostanie rozlokowana na parterze. Mówił, żeby uważać na dzieciaki, bo w tym wieku mają zwariowane pomysły i wszystko może się zdarzyć.
– W każdym razie, w czasie ciszy nocnej dziewczętom nie wolno opuszczać piętra, a chłopcom pokoi na parterze. Chyba wiecie, co mam na myśli? – zakończył przemowę.
Niczym pilna uczennica robiłam notatki, zastanawiając się, jak on sobie wyobraża to „pilnowanie” Chyba nie wystawi straży?
– Znów to samo – powiedział półgłosem siedzący obok mnie facet – ale o ile znam naszych młodych gości, potrafią sobie poradzić ze wszystkimi zakazami.
Spojrzałam na niego z zainteresowaniem. Wyglądał na dwadzieścia parę lat, był ładnie opalony i wprost tryskał zdrowiem i energią. Uśmiechnęłam się do siebie. Podobał mi się, pomimo że był dużo starszy…
Po skończonej odprawie nieznajomy podszedł do mnie i wyciągnął rękę.
– My się jeszcze nie znamy. Na imię mam Piotr, jestem instruktorem narciarstwa.
– Kasia…
– Miło cię poznać, Kasiu. Pewnie jeszcze nie wiesz, że od poniedziałku zaczynam zajęcia z twoj ą grupą. Dobrze jeździsz?
– No… niezupełnie. To moja pierwsza wyprawa w góry – odpowiedziałam zmieszana. Ale uczę się szybko – dodałam.
– Zobaczysz, po dwóch tygodniach będziesz jeździła jak wyczynowiec! A jeśli chcesz, to mogę ci dać kilka dodatkowych lekcji. Pojutrze masz dyżur tylko do dwunastej, prawda?
Zaczerwieniłam się.
– Tak… A ty skąd wiesz o tym?
– To moja tajemnica. No więc jak – chcesz spróbować?
– Chcę!
II
Z niecierpliwością czekałam na koniec dyżuru. Punktualnie o dwunastej przyszła Hanka, żeby dalej poprowadzić zajęcia. Szybko przebrałam się i zbiegłam na dół. Piotr już czekał na mnie.
– Gotowa?
– Tak!
Zabraliśmy narty i wyszliśmy na dwór. Pogoda była wspaniała. Słońce błyszczało na ośnieżonych stokach, było cicho i dosyć ciepło. Z nartami na ramionach weszliśmy na ścieżkę prowadzącą pomiędzy starymi, przysypanymi śniegiem świerkami.
Po kilku minutach marszu, kiedy dotarliśmy do niewielkiego potoku Piotr zatrzymał się i sięgnął po aparat, który miał zawieszony na szyi.
– Musisz mieć jakąś pamiątkę z dzisiejszej wycieczki – powiedział – i ja też. Stań tam! – pokazał na samotne drzewo rosnące nad wodą. Zrobił kilka zdjęć.
– Jesteś bardzo ładna – stwierdził – szkoda tylko, ze tak niewiele widać spod tego kombinezonu…
Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Przecież właśnie na to czekałam! Powoli odsunęłam suwak i rozchyliłam kurtkę.
– A teraz? – zapytałam, uśmiechając się wyzywająco.
– Teraz trochę lepiej – odpowiedział, patrząc na mnie rozpalonym wzrokiem.
Bez słowa podniosłam sweter, pokazując mu piersi. Przyłożył aparat do oka, pstryknął raz czy dwa, a potem podbiegł do mnie.
– Kasiu… – powiedział, dotykając moich piersi.
Zaczęłam cała dygotać. Nie, nie z zimna – tak naprawdę to było mi gorąco. Bardzo podniecała mnie ta sytuacja: byliśmy sami w zasypanym śniegiem lesie, dookoła nie było żywego ducha…
Piotr całował moje włosy, oczy i szyję. Gładził moje piersi i brzuch, a potem przesunął rękę niżej, dotykając mojego futerka. Poczułam wilgoć pomiędzy nogami… On tymczasem odpiął mi szelki i powoli zsunął moje spodnie. Stałam tak ze spodniami opuszczonymi do kolan a on całował moje biodra i brzuch, pieścił moje uda i coraz śmielej sięgał w kierunku mojego kwiatuszka. Za chwilę byłam już bez majtek. Nie wytrzymałam i zapytałam cicho:
– A ty? Zrobisz to w ubraniu?
Szybko zrzucił spodnie i szorty, pokazując okazałego rumaka. Wzięłam go w dłoń i mocno ścisnęłam. Gorąca krew tętniła pod moimi palcami, na purpurowym czubku pojawiły się krople śluzu…
– Zrób mi to… teraz…
Odwróciłam się i oparłam o pień drzewa wypinając pupę. Przez chwilę Piotr jeździł śliskim łepkiem po mojej cipce, a potem uderzył. Krzyknęłam, czując jak wypełnia mnie całą. Pomimo wielu przygód z chłopcami moja dziurka była wciąż ciasna i każdy ruch twardego „rozbójnika” sprawiał mi niesamowitą przyjemność. Piotr zwalniał to znów przyśpieszał, wwiercając się we mnie do samego końca. Zaczęłam jęczeć coraz głośniej, zgodnie odpowiadając na jego ruchy. W pewnym momencie zatrzymał się.
– Nic się nie bój, można – wyszeptałam – wiedziałam, że dziś to zrobimy, jestem przygotowana…
Wytrysnął niemal natychmiast. W tym samym momencie z gałęzi posypał się śnieg, spadając mi na plecy i pupę. To było niesamowite uczucie – myślałam, że oszaleję! Szczytowałam kilka razy; wystarczyło, że lekko poruszył się we mnie a fala rozkoszy wracała. Krzyczałam głośno, aż echo odpowiadało, ale nie dbałam o to, że ktoś może usłyszeć.
A potem poszliśmy na narty. Piotr był naprawdę dobrym nauczycielem, więc po zakończonym treningu umówiłam się z nim na następny raz. Na narty oczywiście…