Pamiętnik Kasi – część 5

Zbliżały się ferie zimowe. Znów wyjeżdżałam na obóz, ale tym razem w roli młodszej instruktorki. Miałam pomagać wychowawczyni opiekującej się 20 osobową grupą dziewcząt. Nigdy jeszcze nie byłam w górach i bardzo cieszyłam się z tego wyjazdu. Tęskniłam za jakąś zmiana w moim życiu…

Na miejsce dojechałyśmy późnym popołudniem. Zajęłyśmy całe piętro w schronisku malowniczo położonym o podnóża gór.

Wieczorem wszyscy wychowawcy zostali wezwani na odprawę. Kierownik zimowiska zaraz na początku zapowiedział, że jutro przyjeżdża tu grupa chłopców i zostanie rozlokowana na parterze. Mówił, żeby uważać na dzieciaki, bo w tym wieku mają zwariowane pomysły i wszystko może się zdarzyć.

– W każdym razie, w czasie ciszy nocnej dziewczętom nie wolno opuszczać piętra, a chłopcom pokoi na parterze. Chyba wiecie, co mam na myśli? – zakończył przemowę.

Niczym pilna uczennica robiłam notatki, zastanawiając się, jak on sobie wyobraża to „pilnowanie” Chyba nie wystawi straży?

– Znów to samo – powiedział półgłosem siedzący obok mnie facet – ale o ile znam naszych młodych gości, potrafią sobie poradzić ze wszystkimi zakazami.

Spojrzałam na niego z zainteresowaniem. Wyglądał na dwadzieścia parę lat, był ładnie opalony i wprost tryskał zdrowiem i energią. Uśmiechnęłam się do siebie. Podobał mi się, pomimo że był dużo starszy…

Po skończonej odprawie nieznajomy podszedł do mnie i wyciągnął rękę.

–    My się jeszcze nie znamy. Na imię mam Piotr, jestem instruktorem narciarstwa.

–    Kasia…

– Miło cię poznać, Kasiu. Pewnie jeszcze nie wiesz, że od poniedziałku zaczynam zajęcia z twoj ą grupą. Dobrze jeździsz?

– No… niezupełnie. To moja pierwsza wyprawa w góry – odpowiedziałam zmieszana. Ale uczę się szybko – dodałam.

–    Zobaczysz, po dwóch tygodniach będziesz jeździła jak wyczynowiec! A jeśli chcesz, to mogę ci dać kilka dodatkowych lekcji. Pojutrze masz dyżur tylko do dwunastej, prawda?

Zaczerwieniłam się.

–    Tak… A ty skąd wiesz o tym?

–    To moja tajemnica. No więc jak – chcesz spróbować?

–    Chcę!

II

Z niecierpliwością czekałam na koniec dyżuru. Punktualnie o dwunastej przyszła Hanka, żeby dalej poprowadzić zajęcia. Szybko przebrałam się i zbiegłam na dół. Piotr już czekał na mnie.

–    Gotowa?

–    Tak!

Zabraliśmy narty i wyszliśmy na dwór. Pogoda była wspaniała. Słońce błyszczało na ośnieżonych stokach, było cicho i dosyć ciepło. Z nartami na ramionach weszliśmy na ścieżkę prowadzącą pomiędzy starymi, przysypanymi śniegiem świerkami.

Po kilku minutach marszu, kiedy dotarliśmy do niewielkiego potoku Piotr zatrzymał się i sięgnął po aparat, który miał zawieszony na szyi.

– Musisz mieć jakąś pamiątkę z dzisiejszej wycieczki – powiedział – i ja też. Stań tam! – pokazał na samotne drzewo rosnące nad wodą. Zrobił kilka zdjęć.

– Jesteś bardzo ładna – stwierdził – szkoda tylko, ze tak niewiele widać spod tego kombinezonu…

Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Przecież właśnie na to czekałam! Powoli odsunęłam suwak i rozchyliłam kurtkę.

–    A teraz? – zapytałam, uśmiechając się wyzywająco.

–    Teraz trochę lepiej – odpowiedział, patrząc na mnie rozpalonym wzrokiem.

Bez słowa podniosłam sweter, pokazując mu piersi. Przyłożył aparat do oka, pstryknął raz czy dwa, a potem podbiegł do mnie.

–    Kasiu… – powiedział, dotykając moich piersi.

Zaczęłam cała dygotać. Nie, nie z zimna – tak naprawdę to było mi gorąco. Bardzo podniecała mnie ta sytuacja: byliśmy sami w zasypanym śniegiem lesie, dookoła nie było żywego ducha…

Piotr całował moje włosy, oczy i szyję. Gładził moje piersi i brzuch, a potem przesunął rękę niżej, dotykając mojego futerka. Poczułam wilgoć pomiędzy nogami… On tymczasem odpiął mi szelki i powoli zsunął moje spodnie. Stałam tak ze spodniami opuszczonymi do kolan a on całował moje biodra i brzuch, pieścił moje uda i coraz śmielej sięgał w kierunku mojego kwiatuszka. Za chwilę byłam już bez majtek. Nie wytrzymałam i zapytałam cicho:

–    A ty? Zrobisz to w ubraniu?

Szybko zrzucił spodnie i szorty, pokazując okazałego rumaka. Wzięłam go w dłoń i mocno ścisnęłam. Gorąca krew tętniła pod moimi palcami, na purpurowym czubku pojawiły się krople śluzu…

–    Zrób mi to… teraz…

Odwróciłam się i oparłam o pień drzewa wypinając pupę. Przez chwilę Piotr jeździł śliskim łepkiem po mojej cipce, a potem uderzył. Krzyknęłam, czując jak wypełnia mnie całą. Pomimo wielu przygód z chłopcami moja dziurka była wciąż ciasna i każdy ruch twardego „rozbójnika” sprawiał mi niesamowitą przyjemność. Piotr zwalniał to znów przyśpieszał, wwiercając się we mnie do samego końca. Zaczęłam jęczeć coraz głośniej, zgodnie odpowiadając na jego ruchy. W pewnym momencie zatrzymał się.

– Nic się nie bój, można – wyszeptałam – wiedziałam, że dziś to zrobimy, jestem przygotowana…

Wytrysnął niemal natychmiast. W tym samym momencie z gałęzi posypał się śnieg, spadając mi na plecy i pupę. To było niesamowite uczucie – myślałam, że oszaleję! Szczytowałam kilka razy; wystarczyło, że lekko poruszył się we mnie a fala rozkoszy wracała. Krzyczałam głośno, aż echo odpowiadało, ale nie dbałam o to, że ktoś może usłyszeć.

A potem poszliśmy na narty. Piotr był naprawdę dobrym nauczycielem, więc po zakończonym treningu umówiłam się z nim na następny raz. Na narty oczywiście…