Baśka

Baśkę poznałem w szpitalu. Miałem tam praktykę, a ona trafiła na ostry dyżur ze złamanym przedramieniem. Nie było to skomplikowane złamanie, więc chirurg poradził sobie z nią szybko. Do mnie należało założenie gipsu.

Kiedy wszedłem do gabinetu zabiegowego, dziewczyna, ubrana w szpitalną koszulę siedziała na łóżku. Miała podkrążone oczy, była blada i wyraźnie przestraszona. Pomimo to na mój widok usiłowała się uśmiechnąć.

– Głowa do góry! – powiedziałem, starając się dodać jej otuchy – jeszcze tylko gips, a potem kilka tygodni czekania. Jak ci na imię?

– Baśka… A tobie?

– Witek. Mam tu dyżur w każdą środę i piątek. Jestem specjalistą od złamań – lepiej nie mogłaś trafić!

Pomogłem jej się rozebrać, łakomie zerkając na odsłonięte piersi. Były nieduże, idealnie okrągłe, z różowymi sutkami sterczącymi wysoko – chętnie obejrzał bym je dokładnie w innej sytuacji… Poczułem, jak przód moich spodni podnosi się do góry. Na szczęście dziewczyna była zbyt zdenerwowana, żeby cokolwiek zauważyć.

Po kilkunastu minutach skończyłem pracę. Zmyłem gąbką resztki gipsu z jej ciała i powiedziałem:

– Gotowe! Możesz się ubierać.

Basia rozglądała się zaniepokojona dookoła.

– Nie widzę nigdzie mojego ubrania. Są tylko buty…

– Pewnie któraś z pielęgniarek zabrała je do przechowalni. Poczekaj, zapytam salowej. Przeszukałem wszystkie zakamarki, ale bez rezultatu.

– Baśka, głupia sprawa, ale nie ma nigdzie twoich rzeczy. Znajdą się na pewno, ale tymczasem… Czy ktoś mógłby ci podrzucić jakieś ciuchy do szpitala?

– Nie bardzo, dziewczyna z którą mieszkam wyjechała na kilka dni. Witek, ja nie chcę tu nocować!

– Nie martw się! Dam ci swoje spodnie i sweter, ja i tak muszę tu zostać do rana. Odbiorę przy okazji.

Przyniosłem jej swoje ubranie. Uśmiechnęła się bezradnie, próbując zdjąć koszulę.

– Daj, pomogę ci! – powiedziałem. Po chwili stała przede mną tylko w skąpych majteczkach, zakrywając zdrową ręką piersi.

– Nie musisz się wstydzić, przyzwyczaiłem się do widoku rozebranych ludzi – powiedziałem.

Zaczerwieniła się. Oparła się o mnie i z moją pomocą wciągnęła spodnie i owinęła się swetrem. Jeszcze tylko buty i była gotowa. Zadzwoniłem po taksówkę, a Basia napisała na kartce swój adres i telefon i podała mi mówiąc:

– Dziękuję za wszystko. Wpadnij do mnie jutro, możesz?

–    Dobra. Będę u ciebie o siódmej.

Odprowadziłem ją do drzwi. Kiedy taksówka podjechała, pomogłem jej wsiąść. Na pożegnanie pocałowała mnie w policzek.

–    Jeszcze raz dziękuję za wszystko i do zobaczenia jutro!

Za chwilę w drzwiach pojawiła się salowa, niosąc jakiś pakunek.

–    To są rzeczy tej dziewczyny…

–    Dziękuję – wiem, gdzie mieszka, odniosę jutro.

II

Basia mieszkała w niewielkim bloku blisko szpitala. Pędem wbiegłem na trzecie piętro i zadzwoniłem do drzwi.

–    Witek! – ucieszyła się na mój widok – proszę, wejdź!

–    Jak się czujesz? – zapytałem, wchodząc do środka – ręka bardzo ci dokucza?

–    Nic mnie nie boli, czuj ę się świetnie!

Zaprowadziła mnie do pokoju, na środku którego stał zastawiony stół.

– Pomyślałam sobie, że zjemy razem kolację – wyjaśniła, widząc moje zaskoczenie. Proszę, siadaj…

–    Wygląda wspaniale! Sama to wszystko przygotowałaś?

–    To nic trudnego, zresztą miałam dużo czasu…

Po kolacji przenieśliśmy się na kanapę. Basia spojrzała na mnie i… nagle objęła mnie i pocałowała, dotykając językiem mojego języka. Za chwilę jej zdrowa ręka zaczęła głaskać wybrzuszenie na moich spodniach.

–    Myślisz, że jestem zupełnie do niczego z tym gipsem? – zapytała z figlarnym uśmiechem -zaraz ci udowodnię, że tak nie jest!

Położyła głowę na moich kolanach i powoli odsunęła suwak. Wsunęła rękę do środka. Przyjemne ciepło zaczęło pulsować pomiędzy moimi nogami.

–    Jesteś taki duży i twardy – szepnęła Basia – mam ochotę cię zjeść!

Poczułem, jak delikatnie całuje i muska ustami czubek mojego rumaka i lekko pieści go językiem. Przeszedł mnie rozkoszny dreszcz. Basia otworzyła usta i dosłownie połknęła mnie, bawiąc się jednocześnie moimi kulkami. Westchnąłem głęboko i sięgnąłem w kierunku jej spodni. Odpiąłem suwak, starając się dosięgnąć puszystego wzgórka.

–    Nie, nie dzisiaj, nie jestem zupełnie w formie… – powiedziała cicho, przerywając na moment pieszczoty.

W tym samym momencie namacałem miękką poduszeczkę pomiędzy jej nogami. Miała miesiączkę…

Basia nie pozwoliła mi się długo martwić. Jej ręka pracowała coraz szybciej, a język wyczyniał karkołomne sztuczki, tańcząc po błyszczącej główce…

Poczułem mocny skurcz, wtedy dziewczyna mocno ścisnęła mojego członka i wytrysnąłem prosto w jej usta. Basia ssała mnie delikatnie i oblizywała, drżąc z podniecenia. Szkoda, że nie mogłem się jej odwdzięczyć!

– Jestem teraz twoim dłużnikiem – powiedziałem, kiedy leżeliśmy obok siebie mocno przytuleni. Chciałbym się zrewanżować…

– W ten piątek przychodzę do szpitala na kontrolę. Poczekam, aż skończysz dyżur…

III

Weszliśmy do pustego o tej porze magazynu z bielizną. Baśka dobrze przygotowała się na to spotkanie – na sobie miała tylko cienką sukienkę i nic pod spodem… Stała teraz naprzeciwko mnie, obejmując mnie zdrową ręka, a ja całowałem ją po odsłoniętych ramionach. Potem podniosłem w górę brzeg spódnicy i głaskałem ją po tętniącej życiem szparce.

–    Musisz się sam rozebrać, ja nie dam rady… – powiedziała z żalem.

Kiedy zrzuciłem spodnie wyprostowała się, podniosła jedną nogę i oparła ją o moje biodro. Przycisnąłem ją mocniej do siebie i dotknąłem czubkiem członka mokrej różyczki.

–    Weź mnie teraz – wyszeptała mi do ucha – nie mogę się już doczekać…

Otworzyła się szeroko na moje powitanie i bez problemu dostałem się do środka. Baśka jęknęła i zachwiała się. Na stojąco nie było nam wygodnie, unieruchomiona ręka wyraźnie przeszkadzała… Przenieśliśmy się na stertę świeżo upranych prześcieradeł. Pomogłem Basi położyć się na boku i ułożyłem się za nią. Powoli zagłębiłem się w ciasnej norce. Baśka ruszała pupą wychodząc mi naprzeciw, to znów oddalając się… Było cudownie! Szybko osiągnęliśmy granice rozkoszy, uderzałem coraz silniej i szybciej, a ona dyszała ciężko i jęczała coraz głośniej.

Kiedy wyrzuciłem z siebie gorący ładunek, Baśka krzyknęła i wygięła się w łuk, przyciskając tyłeczek do moich bioder.

– Nie mogę doczekać się, kiedy zdejmą mi gips – powiedziała mi gdy już trochę ochłonęliśmy. Ale czy ty będziesz się chciał wtedy mną opiekować?

W odpowiedzi dostała porządnego klapsa.