Zimowy spacer

Nie spodziewałem się, że pójdzie mi tak łatwo. Udało mi się umówić na spacer z najładniejszą dziewczyną na zimowisku!

Ula była prawdziwym zjawiskiem. Wysoka, nieprzytomnie zgrabna, o pięknych szarych oczach i jasnych włosach. Kiedy wczoraj spojrzała na mnie, odpowiadając „tak” na moją propozycję wspólnego spaceru zrobiło mi się gorąco.

Ciepło ubrani wyruszyliśmy zaraz po śniadaniu. Pogoda była cudowna – czyste, błękitne niebo, śnieg skrzący się w słońcu i odległe szczyty Tatr, nie zakryte żadną chmurką.

Szliśmy w milczeniu, oddychając mroźnym powietrzem i zachwycając się wspaniałym widokiem.

–    Popatrz – Ula pierwsza przerwała milczenie, pokazując przed siebie – tam jest jakiś dom.

–    Wygląda raczej na letni szałas – odpowiedziałem.

– Nie, na pewno tam ktoś mieszka! Chodź, sprawdzimy! – ruszyła pierwsza, nie czekając na mnie.

Po kilkunastu minutach marszu zauważyliśmy, że śnieg jest coraz głębszy. Zapadaliśmy się po kolana, aż w końcu Ula zrezygnowana upadła na śnieg i śmiejąc się powiedziała:

–    Nie mam już siły! Poddaję się.

Wystawiła twarz do słońca i zamknęła oczy.

Na tle białego puchu wyglądała tak ponętnie, że musiałem ją pocałować. Nie protestowała, objęła mnie mocno i przytuliła twarz do mojego szalika.

–    Tak mi tu dobrze – szepnęła – nie chcę wracać do schroniska!

Całowałem ją po włosach obsypanych śniegiem, czując coraz większe podniecenie.

– Ula – powiedziałem cicho – przecież nie możemy tu zostać. Chodźmy dalej, jeszcze kilka minut i będziemy na miejscu.

Pomogłem jej wstać i znów zaczęliśmy brnąć w śniegu.

Po pół godzinie marszu stanęliśmy przed drewnianą szopą. Otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Tak jak przypuszczałem, nie było tu nikogo. Pod ścianą stała długa, drewniana ława, a z drugiej strony leżała sterta pachnącego siana. Ula stanęła obok mnie, ciekawie rozglądając się dookoła.

–    Jak ci się tu podoba? – zapytałem.

–    Bardzo.

Spojrzała mi prosto w oczy, nerwowo oblizując wargi a potem powoli zaczęła rozpinać moją kurtkę. Zrzuciłem szalik i włożyłem jej ręce pod kożuszek, obejmując ją w pasie. Chwyciła mnie za ramię i pociągnęła na siano. Przyklęknąłem i szybko zdjąłem spodnie, zostając w samych szortach. Ula uśmiechnęła się, uniosła pupę i zsunęła dżinsy razem z majteczkami, pokazując mi piękną, jasnoróżową cipkę.

– Chodź bliżej, będzie nam cieplej – powiedziała. Zręcznie pomogła mi zdjąć szorty i za chwilę dotknąłem członkiem jej rozpalonego brzucha.

Westchnęła głęboko, szukając moich ust. Całowaliśmy się nieprzytomni z podniecenia, a potem przesunąłem się nieco niżej, aż trafiłem na mokrą i gorącą szparkę. Popchnąłem lekko, czując jak rozstępują się przede mną śliskie płatki. Ula przywarła do mnie, przytuliła policzek do moich ust i szepnęła:

–    Chcę cię poczuć głęboko w środku. Tylko, bądź ostrożny.

Nie musiała mnie więcej zachęcać. Nacisnąłem mocniej i zanurzyłem się w niej cały. Była cudownie ciepła i delikatna jak aksamit. Poruszałem się w niej powoli, ocierając członkiem o nabrzmiałą łechtaczkę.

Ula jęczała coraz głośniej, unosząc biodra w rytm moich ruchów. Z trudem panowałem nad sobą, hamując co sił nadchodzący wybuch. Zauważyła to i z trudem łapiąc oddech powiedziała:

–    Poczekaj…

Podniosła się na kolana i zaczęła pieścić członka językiem. To było niesamowite! Eksplodowałem niemal natychmiast. Ula szeroko otworzyła usta, łapiąc na język gorące krople. Strugi nasienia spływały jej po policzkach i brodzie, zbierała je palcami i wkładała do ust.

–    Ojej, jak dużo tego! – cieszyła się jak małe dziecko, ściskając członka ręką.

Sięgnąłem ręką jej spragnionej pieszczot cipki. Kiedy wypuściła członka z ust, nachyliłem się i zacząłem drażnić jej szparkę koniuszkiem języka

Pachniała dziewczęcą świeżością i była taka słodka. Ułożyłem się wygodnie między jej nogami, rozkoszując się niezwykłym smakiem. Rozchyliłem palcami ciemnoróżowe listeczki i krótkimi ruchami języka pieściłem błyszczącą perełkę. Ula jęczała cichutko, poruszając biodrami i zginając nogi w kolanach. Coraz więcej słodkiego nektaru wypływało z szeroko rozwartej dziurki. Srebrne krople błyszczały pośród jasnych włosków i spadały na mój język. Zlizywałem je z przyjemnością, nie przestając intensywnie pieścić łechtaczki.

Ula oddychała coraz głośniej i szybciej – wyraźny znak, że była bliska spełnienia. Kręciłem językiem tak szybko, jak tylko potrafiłem i tak doprowadziłem ją do orgazmu. Rzucała się na miękkim sianie, krzycząc z rozkoszy:

–    Tak, tak! Jakie to wspaniałe!

Zbliżyłem mokrą twarz do jej twarzy. Całowała moje oczy i usta, wciąż powtarzając:

–    Chcę być z tobą, tylko z tobą!

I    rzeczywiście stało się tak, jak chciała. Wróciliśmy z zimowiska jako para zakochanych. A o tym, co porabialiśmy po powrocie do domu, napiszę osobno.