Karolina

Pracowała w sklepie z pamiątkami, tuż przy plaży. Do granatowej bluzki miała przyczepioną plakietkę z wyhaftowanym imieniem Karolina.

Było coś takiego w jej uśmiechu, że od pierwszego dnia nie mogłem jej zapomnieć. Wyglądała na nie więcej niż osiemnaście, góra dziewiętnaście lat. Pięknie opalona, wysoka, z burzą rudych kędziorów i błyszczącymi, zielonymi oczami z miejsca zawróciła mi w głowie. Kilka razy udało mi się zamienić z nią parę słów – powiedziałem, skąd jestem i co tutaj robię, ale nie byłem pewien, czy chociaż zapamiętała moje imię.

Oczywiście nie tylko ja ją zauważyłem. Wakacyjni podrywacze wykupili chyba pół sklepu, starając się w ten sposób zwrócić na siebie jej uwagę. Karolina przyjmowała te zabiegi z dziewczęcym wdziękiem, dając jednocześnie adoratorom do zrozumienia, że jest po prostu sprzedawczynią, a nie panną polującą na narzeczonego.

Ciekawe, że nigdy nie spotkałem jej na plaży. A przecież gdzieś musiała zdobyć tę piękną opaleniznę! Może opalała się na wydmach, chowając się przed ciekawskimi?

Wyobrażałem sobie, jak rozbiera się do naga, rozkłada ręcznik i kładzie się na nim, wystawiając twarz do słońca. Oczami wyobraźni pieściłem jej zgrabne piersi, dotykałem gładkiej skóry na brzuchu i gładziłem po smukłych udach.

Wynik tych marzeń był zawsze ten sam: mój „ptaszek” prężył się jak struna, czekając na dalszy ciąg. Tym razem nie wytrzymałem i zakrywając się ręcznikiem popędziłem do przebieralni. Usiadłem na drewnianej ławeczce i zdjąłem kąpielówki, gdy ktoś wszedł do kabiny obok.

Drewniana ścianka przepierzenia nie dochodziła do samej ziemi, mogłem więc widzieć opalone stopy dziewczyny przebierającej się obok. Coś mnie tknęło – wstałem i przysunąłem się bliżej, próbując coś zobaczyć przez szparę między deskami.

Nie mogłem uwierzyć swoim oczom. To była Karolina! Właśnie zdjęła sklepowy mundurek i odwrócona tyłem zakładała biały, dwuczęściowy kostium. Po chwili, już ubrana, spojrzała kątem oka na dół przepierzenia, po czym uśmiechnęła się i pokiwała głową.

No tak, zobaczyła moje nogi i zorientowała się, że ją podglądam! Zrobiło mi się głupio i pospiesznie wróciłem na ławkę.

Słyszałem, jak zamknęła za sobą drzwi i po chwili ktoś zapukał do mojej kabiny.

–    Janku, znam ciekawsze miejsce niż przebieralnia, chcesz zobaczyć? – powiedziała, tłumiąc śmiech.

Zgłupiałem do reszty. A więc wiedziała, że tu jestem, w dodatku zapamiętała moje imię, może powinienem jednak spróbować.

Błyskawicznie wciągnąłem kąpielówki, owinąłem się ręcznikiem i uchyliłem drzwi.

–    Karolina! Cześć, przepraszam cię za to.

–    Nie ma sprawy! Powiedz, podobam ci się? – zakręciła się na pięcie, niczym modelka pozująca fotoreporterom.

–    Bardzo. – wyjąkałem.

–    To chodź ze mną! – chwyciła mnie za rękę.

Wyszliśmy głównym wyjściem, skręcając potem w wąską ścieżkę, przechodząc koło napisu „teren prywatny”. Nogi grzęzły nam w gorącym piasku, przebiegliśmy przez wydmy i znaleźliśmy się na odgrodzonej części plaży.

–    Nic się nie martw – powiedziała, jakby czytając w moich myślach – ten teren należy do mojego wuja, mogę tu przychodzić, kiedy tylko zechcę! Teraz tędy! – zręcznie wspięła się na drewniany pomost i zniknęła pomiędzy niskimi drzewami, wołając: spróbuj mnie znaleźć!

Nie było to takie trudne. Zostawiła torbę na piasku, trochę dalej leżał biały biustonosz, a na krótko ostrzyżonej trawie – majteczki.

Niewiele myśląc, przyłączyłem się do gry, zrzucając ręcznik, a potem kąpielówki.

Znalazłem ją pod drzewem, stała nieruchomo z rękami skrzyżowanymi na piersiach.

–    Niesamowita dziewczyna – pomyślałem, podniecony wspaniałym widokiem.

Wiatr targał jej włosami, przymknęła oczy i rozchyliła usta w uśmiechu, niecierpliwie czekając na dalszy ciąg zabawy. Podszedłem do niej i objąłem ją mocno, całując po szyi i ramionach. Drżała z emocji, była gorąca i pachniała słońcem. Pieściłem ustami jej dziewczęce ciało, a kiedy dotknąłem językiem gładkiego jak aksamit brzuszka jęknęła, unosząc się na palcach. Wtuliłem głowę w puszysty trójkąt, oblizując łakomie wilgotne źródełko. Poczułem smak dojrzałej brzoskwini, słodki i świeży. Kilka srebrzystych kropli spłynęło po opalonych udach, zatrzymałem je językiem i znowu wróciłem wyżej, zlizując słodki nektar.

Karolina opuściła ręce, dotykaj ąc zaróżowionej cipki, po czym rozchyliła mokre skrzydełka, odsłaniając nabrzmiały guziczek.

–    Teraz tutaj. – poprosiła.

Zrobiłem tak, jak chciała. Napięła mięśnie i zaczęła poruszać biodrami. Jęczała przy tym coraz głośniej, szybko oddychając i z trudem utrzymując równowagę. Nie, nie mogłem teraz przestać, chciałem widzieć ją szczęśliwą właśnie teraz, na tej zielonej polanie.

Jeszcze kilkanaście ruchów językiem i mocno zacisnęła kolana, wstrząsana pierwszym orgazmem. Oparła ręce na mojej głowie, szepcząc:

–    Tak mi pięknie, Janku, tak pięknie.

Wstałem, tuląc ją do siebie. Mój członek dotykał jej ciała, pieścił jej pępek i zostawiał mokre ślady na skórze.

– Przepraszam, że zapomniałam o tobie. to stało się tak nagle. Zaraz się poprawię.

Dotykała mnie opuszkami palców, delikatnie przesuwając ręką po naprężonym członku. Westchnąłem głośno, czując, że jeszcze chwila takich pieszczot i eksploduję!

Zatrzymałem jej rękę, szepcząc:

–    Chcę ciebie.

Uśmiechnęła się wyzywająco i odwróciła się do mnie tyłem, robiąc głęboki skłon.

Przed sobą miałem mocno wypiętą pupę i błyszczącą w popołudniowym słońcu, szeroko rozwartą szparkę.

–    Teraz pokaż, co potrafisz! – zachęcała mnie, kręcąc tyłeczkiem.

Natychmiast wszedłem w ciasną cipkę, podniecany urywanym krzykiem Karoliny. Uderzałem biodrami o jej pośladki, pędząc co tchu. Przynaglała mnie jeszcze, wołając: mocniej, mocniej!

Za chwilę uniosła się nieco i oparła o pień drzewa, napinając mięśnie. W momencie, kiedy poczułem pierwszy silny skurcz, wyszedłem z niej i oblałem jej plecy białym deszczem. Upadła na kolana, trzęsąc się cała i krzycząc, a potem odwróciła się i zaczęła pieścić członka ustami.

Kiedy upadliśmy na trawę, zmęczeni i szczęśliwi, powiedziała cicho:

– Janku, pewnie myślisz, że jestem zwariowana, ale ja marzyłam o tym dniu od chwili, kiedy pierwszy raz cię zobaczyłam. Naprawdę. I dzisiaj, kiedy spotkaliśmy się tam, na plaży, zdecydowałam się. Wierzysz mi?

W odpowiedzi pocałowałem ją mocno, marząc, żeby ta chwila trwała wiecznie.

Od tej pory, kiedy tylko zaglądałem do sklepu, Karolina wybiegała do mnie, pytając:

–    Pójdziemy teraz odwiedzić wuja Stefana?

Potem prosiła właścicielkę sklepu, żeby ją zwolniła „tylko na jedną godzinkę” i biegliśmy na nasze miejsce nacieszyć się sobą do syta. Czasami Karolina nie wracała już tego dnia do sklepu. Nie miała zresztą z tego powodu żadnych kłopotów, bo sklep prowadziła jej matka, która bardzo mnie polubiła i rozumiała szaleństwa młodości.