Bliźniaczki

Wszystko zaczęło się bardzo zwyczajnie. W piątek zadzwonił do mnie Janek Kalinowski, kolega z roku i zapytał, czy nie mam ochoty iść do teatru z fajną dziewczyną. Od razu przypomniała mi się niedawna zabawa w „randkę w ciemno”. Trafiłem najgorzej ze wszystkich chłopaków. Musiałem iść do kina z grubą Zośką, która miała fioła na punkcie psów, koni i jedzenia – bez przerwy gadała tylko na te tematy. Usta się jej nie zamykały i nie dawała mi dojść do słowa. Odetchnąłem, kiedy w końcu mogłem ją odprowadzić do domu, przysięgając sobie, że nigdy więcej nie dam się wciągnąć w takie głupie zabawy. A tu następna propozycja.

–    Spadaj – odpowiedziałem – sam idź…

–    Andrzej, słuchaj, ja zupełnie poważnie! Anka i Agnieszka zdobyły bilety na jakiś wspaniały spektakl, miały iść razem, ale Agnieszka się rozchorowała i Anka chce, żebym ja z nią poszedł. Problem w tym, że ja umówiłem się dzisiaj z Dorotą, ma wolną chatę, szkoda zmarnować okazji…

Anka i Agnieszka to były siostry Janka, bliźniaczki. Nie widziałem ich od czterech lat, to znaczy od czasu, kiedy cała ich rodzina wyprowadziła się z naszego osiedla. O ile pamiętam, były to para naprawdę zwariowanych dzieciaków…

–    Janek, w co ty mnie chcesz wpakować? Nie nadaję się na niańkę!

–    Nie wygłupiaj się! Anka to dorosła dziewczyna, ma prawie siedemnaście lat. Zrób to dla mnie, ona tak się cieszyła na ten teatr. Zobaczysz, nie będziesz żałował! Sztuka zaczyna się o siódmej. Pójdziesz?

Zawahałem się. Nie miałem żadnych planów na wieczór i prawdę mówiąc, kiedy usłyszałem „o dorosłej, prawie siedemnastoletniej dziewczynie”, propozycja zaczęła mi się podobać.

–    Dobrze! – zdecydowałem – ale jeżeli to następny głupi żart.

– Daję słowo, że nie! – odpowiedział szybko – tylko Andrzej, pamiętaj: pełna gala, suknie, garnitury i tak dalej.

–    Myślę, że dam sobie radę. Będę u ciebie o wpół do siódmej, a teraz daj mi adres.

II

Ubrany w elegancki garnitur brata zjawiłem się punktualnie pod wskazanym adresem. Drzwi otworzył mi Janek.

–    Cześć Andrzej i jeszcze raz dzięki! Wejdź, Anka już jest gotowa, zaraz ją zawołam. Zostawił mnie w dużym pokoju i wbiegł na górę. Usiadłem na kanapie i zacząłem przerzucać czasopisma leżące na stoliku.

Po chwili usłyszałem kroki, potem śmiech i cichą rozmowę. Podniosłem wzrok i. zamurowało mnie.

Janek schodził na dół trzymając pod rękę piękną dziewczynę o długich, jasnych włosach. Połyskująca srebrem suknia doskonale podkreślała jej wspaniałą figurę. Z trudem rozpoznałem w niej dawną Ankę.

–    Pozwól, że ci przypomnę: panna Ania Kalinowska, moja siostra.

Uśmiechnęła się do mnie, mówiąc:

–    Cześć Andrzej… Pamiętasz mnie?

– Tak! To znaczy. bardzo się zmieniłaś. – odparłem, nie mogąc oderwać od niej wzroku. Andrzej puścił rękę dziewczyny i klepnął mnie po ramieniu.

–    Bardzo wydoroślała, prawda? Jak się domyślasz, Agnieszka jest równie ładna.

Anka zrobiła zniecierpliwioną minę.

–    No dobrze już, dobrze. – powiedział Janek. Przecież mówię prawdę. A teraz – uciekajcie, niedługo siódma! Tylko Anka – pamiętaj, masz być grzeczna!

– Przecież obiecałam, braciszku. Pa, trzymaj się i ucałuj Dorotę ode mnie! – mrugnęła do niego okiem.

Podała mi rękę i powiedziała z powagą:

–    Czy powóz już podjechał?

–    Tak, czeka od dawna, ale ośmielę się zaproponować krótki spacer, przecież to niedaleko.

III

Wyszliśmy z teatru po dziesiątej. Spektakl był rzeczywiście wspaniały. Anka z werwą komentowała przedstawienie, a ja z przyjemnością słuchałem, patrząc na jej rozpaloną twarz i błyszczące z emocji oczy. Muszę przyznać, że byłem oczarowany młodziutką siostrą Janka. Wieczór był ciepły i spokojny, Anka oparła się na moim ramieniu i tak powoli szliśmy w kierunku domu. Rozmawialiśmy nie tylko o teatrze – okazało się, że mamy wiele wspólnych tematów. W pewnym momencie Anka przystanęła i patrząc mi w oczy cicho zapytała:

–    Andrzej. Tak mi dobrze z tobą, ale. powiedz, czy ty masz kogoś? Wiem, nie powinnam pytać, w końcu byliśmy razem tylko przez parę godzin, ale to dla mnie tyle znaczy.

Przyjrzałem się jej uważnie.

– Szczerze mówiąc, jest ktoś, na kim mi bardzo zależy. Ale nie wiem, czy jej zależy na mnie. To zupełnie nowa znajomość.

Westchnęła głęboko.

– Przepraszam. Jestem głupia, że zadaję ci takie pytania. W każdym razie – dziękuję ci za piękny wieczór.

–    Nie chcesz wiedzieć, kto to?

–    Nie, naprawdę nie chcę!

–    A jednak ci powiem. Ma na imię Ania i jest siostrą mojego kolegi Janka. Znasz ją i dobrze wiesz, co myśli o mnie.

Otworzyła szeroko oczy.

– Och, jak to dobrze! – ucieszyła się jak mała dziewczynka. To znaczy, że będziemy jeszcze mogli kiedyś wyjść razem?

–    Bardzo chętnie.

Stanęliśmy przed jej domem. Wspięła się na palce i pocałowała mnie w policzek.

–    Zadzwoń jutro do mnie, dobrze?

–    Zadzwonię na pewno! Dobranoc, Aniu. i pozdrów ode mnie Agnieszkę!

–    Tak. Dziękuję!

Weszła na schody. Nagle odwróciła się i zawołała:

–    Andrzej, poczekaj!

Zbiegła na dół i delikatnie starła ślady szminki z mojego policzka.

–    Do jutra. – powiedziała, wbiegła na schody i po chwili zniknęła za drzwiami.

IV

Kiedy się obudziłem, było jeszcze ciemno. Uśmiechnąłem się do siebie na wspomnienie wczorajszego wieczoru.

Anka. Ciekawe, jaka jest w łóżku? A może nigdy jeszcze nie była z chłopakiem? Moja ręka odruchowo powędrowała pod kołdrę. Dotknąłem twardniejącego członka. Natychmiast uniósł się w górę. Zacząłem lekko gładzić zwilgotniały czubek, czując ogarniające mnie, przyjemne podniecenie. Przed oczami stanęła mi Anka. Całowałem ją i pieściłem, a ona uśmiechała się przyzwalająco. Za moment obraz się zmienił. Teraz widziałem ją zupełnie nagą, leżała na plecach jęcząc przy każdym dotyku… Moja ręka poruszała się coraz szybciej i szybciej, napięcie rosło i przytłaczało mnie. Odrzuciłem kołdrę i tej samej chwili silny strumień uderzył o mój brzuch. Zwinąłem się w kłębek, poddając się wspaniałemu uczuciu wyzwolenia. Nasienie spływało mi po palcach i plamiło prześcieradło. Szybko przykryłem się i marząc, że Anka jest obok mnie zamknąłem oczy.

Wstałem o ósmej, cudownie wypoczęty. Szybko zjadłem śniadanie i zbiegłem na dół do ciemni. Przecież obiecałem Jolce i Jackowi, że zdjęcia, które robiłem na ich ślubie będą dzisiaj gotowe! Robota paliła mi się w rękach. Po godzinie pracy wyszedłem z ciemni, zastanawiając się, co Anka powiedziałaby na propozycję małej sesji zdjęciowej. Nic prostszego, jak jej zapytać! Podniosłem słuchawkę.

–    Halo? – odezwał się lekko zaspany, dziewczęcy głos.

–    Aniu, to ja, Andrzej. Obiecałem, że dzisiaj zadzwonię. Wiesz, mam pewien pomysł. Przerwała mi.

–    Chwileczkę, z tej strony Agnieszka, zaraz poproszę siostrę!

Speszyłem się. No tak, bliźniaczki!

–    Cześć Andrzej! – usłyszałem w słuchawce – cieszę się, że zadzwoniłeś!

–    To ty, Aniu? Na pewno?

Roześmiała się.

–    Tak, to na pewno ja!

– Słuchaj, jakie masz plany na dzisiaj? Jest tak ładnie, prawdziwa złota jesień – może pójdziemy na długi spacer?

–    Cudownie! Tylko powiedz mi – dokąd?

–    To tajemnica! Będę u ciebie o dwunastej, dobrze?

–    Nie mógłbyś wcześniej?

–    Jasne! Zaraz wychodzę. Muszę tylko odnieść zdjęcia znajomym.

–    Zdjęcia? Jakie zdjęcia? – zapytała z zainteresowaniem.

–    Ślubne!

–    Jesteś fotografem? – dziecięca ciekawość zaczynała brać górę.

–    Trochę próbuję. opowiem ci później, dobrze?

–    Będziesz mi robił zdjęcia? – nie dawała za wygraną.

–    Chcesz?

–    Możemy spróbować!

V

W ciepłym, jesiennym świetle wyglądała wspaniale. Miała delikatną, ujmującą twarz i śmiejące się, piwne oczy. Włosy spięła małymi klamerkami, odsłaniając kształtną szyję. Ubrana była w dżinsy i krótką, skórzaną kurtkę.

Pokiwałem głową z uznaniem.

–    Dokąd idziemy? – zapytała, zaglądając mi w oczy.

–    Zobaczysz.

Wziąłem ją za rękę, machając jednocześnie na przejeżdżającą taksówkę.

– Zamknięte. – zmartwiła się, kiedy wysiedliśmy przed wejściem do Ogrodu Botanicznego. Co teraz zrobimy?

Bez słowa otworzyłem małą furtkę z napisem „Wejście służbowe” i pociągnąłem ją za sobą. Ścisnęła mnie mocniej za rękę, pokazując na siedzącego w budce stróża.

– Nie zauważył nas – szepnąłem – szybko! Śmiejąc się przemknęliśmy wzdłuż wysokiego ogrodzenia i już byliśmy w środku.

–    Jak tu pięknie – zachwycała się – i zupełnie inaczej, kiedy nie ma ludzi.

Powoli szliśmy pustymi alejkami, rozglądając się ciekawie dookoła. W pewnym momencie Anka puściła moją rękę i podbiegła do stojącej pomiędzy drzewami ławki. Wyjąłem aparat.

–    Bądź po prostu sobą – powiedziałem.

–    To ty, Aniu? Na pewno?

Roześmiała się.

–    Tak, to na pewno ja!

– Słuchaj, jakie masz plany na dzisiaj? Jest tak ładnie, prawdziwa złota jesień – może pójdziemy na długi spacer?

–    Cudownie! Tylko powiedz mi – dokąd?

–    To tajemnica! Będę u ciebie o dwunastej, dobrze?

–    Nie mógłbyś wcześniej?

–    Jasne! Zaraz wychodzę. Muszę tylko odnieść zdjęcia znajomym.

–    Zdjęcia? Jakie zdjęcia? – zapytała z zainteresowaniem.

–    Ślubne!

–    Jesteś fotografem? – dziecięca ciekawość zaczynała brać górę.

–    Trochę próbuję. opowiem ci później, dobrze?

–    Będziesz mi robił zdjęcia? – nie dawała za wygraną.

–    Chcesz?

–    Możemy spróbować!

V

W ciepłym, jesiennym świetle wyglądała wspaniale. Miała delikatną, ujmującą twarz i śmiejące się, piwne oczy. Włosy spięła małymi klamerkami, odsłaniając kształtną szyję. Ubrana była w dżinsy i krótką, skórzaną kurtkę.

Pokiwałem głową z uznaniem.

–    Dokąd idziemy? – zapytała, zaglądając mi w oczy.

–    Zobaczysz.

Wziąłem ją za rękę, machając jednocześnie na przejeżdżającą taksówkę.

– Zamknięte. – zmartwiła się, kiedy wysiedliśmy przed wejściem do Ogrodu Botanicznego. Co teraz zrobimy?

Bez słowa otworzyłem małą furtkę z napisem „Wejście służbowe” i pociągnąłem ją za sobą. Ścisnęła mnie mocniej za rękę, pokazując na siedzącego w budce stróża.

– Nie zauważył nas – szepnąłem – szybko! Śmiejąc się przemknęliśmy wzdłuż wysokiego ogrodzenia i już byliśmy w środku.

–    Jak tu pięknie – zachwycała się – i zupełnie inaczej, kiedy nie ma ludzi.

Powoli szliśmy pustymi alejkami, rozglądając się ciekawie dookoła. W pewnym momencie Anka puściła moją rękę i podbiegła do stojącej pomiędzy drzewami ławki. Wyjąłem aparat.

–    Bądź po prostu sobą – powiedziałem.

Już po kilku ujęciach wiedziałem, że trafiłem na wyjątkową dziewczynę. Miała w sobie coś trudnego do określenia: świeżość, radość, ciepło, a zarazem . nie, naprawdę nie potrafię tego opisać. Podszedłem do niej.

–    Czy ktoś ci powiedział, że jesteś piękna? – zapytałem.

Zaczerwieniła się.

–    Nie. Tylko Janek, ale on tak zawsze!

–    Uwierz mu w końcu, on naprawdę ma rację.

–    Andrzej, przestań!

Objąłem ją mocno i pocałowałem. Przytuliła się do mnie i zamknęła oczy. Całowałem jej pachnące słońcem włosy, i gładziłem gładką skórę na szyi. Czułem, jak cała drży, bezwolnie poddając się moim pieszczotom.

– Andrzej, nie wiem, co się ze mną dzieje. Kręci mi się w głowie…

Pociągnąłem ją w kierunku ławki. Posłusznie usiadła. W jej oczach dostrzegłem iskierki radości.

– Tak mi z tobą dobrze – powiedziała, uśmiechając się. Wiesz co? Chciałabym ci coś dać na pamiątkę dzisiejszego dnia! Tylko musisz mi pomóc…

Popatrzyłem na nią z zainteresowaniem.

Chodźmy tam – pokazała na przeszklony budynek, w którym rosły egzotyczne kwiaty. Weszliśmy do środka. Było tu cicho i bardzo ciepło.

– Prawdziwy raj – stwierdziłem, rozglądając się dookoła.

–    A teraz zamknij oczy – poprosiła.

Trzymała mnie w niepewności przez minutę czy dwie, aż wreszcie usłyszałem:

–    Już…

Stała pomiędzy barwnymi orchideami kompletnie rozebrana. Zaniemówiłem z wrażenia. Nigdy do tej pory nie widziałem tak pięknej i zgrabnej dziewczyny, szczególnie w takiej scenerii…

–    Te zdjęcia to prezent dla ciebie. Chcesz?

Zrozumiałem. Drżącymi rękami sięgnąłem po aparat.

Pamiętaj, jesteś tylko fotografem, nic więcej! – wmawiałem sobie. Zrobiłem kilkanaście zdjęć i odłożyłem aparat.

–    Aniu… – zacząłem.

–    A teraz podaj mi moje ubranie, proszę!

Ociągając się wykonałem polecenie. Ubrała się szybko, podeszła do mnie i zapytała:

–    Zadowolony?

Pocałowałem j ą.

–    Dziękuję za wspaniały prezent.

–    Pamiętaj, jest tylko dla ciebie!

Kiedy wróciłem do domu, natychmiast zamknąłem się w ciemni.

–    To najlepsze zdjęcia, jakie kiedykolwiek zrobiłem! – stwierdziłem po kilku godzinach pracy. Szczególnie podobał mi się jeden z portretów, na którym opierała ręce na zgrabnych, dziewczęcych piersiach. Delikatne światło pieściło czekoladowe sutki i dwa maleńkie pieprzyki nieco wyżej…

Zadzwonił telefon.

–    Andrzej, to ja… Mogłabym wpaść do ciebie na chwilę? Troszkę się nudzę…

Ucieszyłem się. A to niespodzianka!

–    Jasne! Chcesz, żebym po ciebie przyjechał?

–    Nie, przyjadę sama… Przypomnij mi tylko adres.

Po godzinie usłyszałem pukanie do drzwi.

–    Cześć!

Wyglądała na nieco zmęczoną, była blada i nienaturalnie podniecona.

–    Coś się stało? – zaniepokoiłem się.

–    Nie, wszystko w porządku. Po prostu chciałam być z tobą.

–    Pewnie chcesz zobaczyć zdjęcia? Są gotowe!

–    Zdjęcia? Ach, tak… Może później…

Trochę mnie to zdziwiło, ale nie miałem czasu na dalsze pytania.

Objęła mnie za szyję i zaczęła namiętnie całować. Poczułem, jak jej ręka wędruje w kierunku moich spodni. Szybko odpięła guzik i włożyła rękę do środka.

Nie podejrzewałem jej o taki temperament. Skąd ta nagła zmiana? Nie, nie byłem rozczarowany ale czułem się tak jakoś dziwnie… Dosłownie zdarła ze mnie koszulę, całując mnie po ramionach i piersiach. Jej ręka nie próżnowała, drażniąc napiętego członka. Upadliśmy na podłogę.

–    Chodź do mnie szeptała – chcę być twoja!

Sama się rozebrała i usiadła na mnie. Poczułem dotyk mokrej cipki, a ona nie zwlekając wbiła się na sterczącego członka i głośno jęcząc zaczęła mnie ujeżdżać. Nie miałem już żadnej wątpliwości, że nie byłem jej pierwszym chłopakiem. Ale to nie miało teraz żadnego znaczenia.

– Kocham cię, Aniu – szepnąłem, zatrzymując ją. Nie śpiesz się, daj mi się sobą nacieszyć!

Nie spodziewałem się takiej reakcji. Uniosła się tak, że członek wysunął się z jej dziurki i usiadła obok mnie. Opuściła głowę i nie patrząc mi w oczy szepnęła:

–    Andrzej, muszę ci coś powiedzieć… Ja nie chciałam…

Nie dałem jej skończyć. Zacząłem gładzić jej piersi, te same, które tak niedawno podziwiałem na zdjęciu. Dotykałem twardych sutków, gładziłem aksamitną skórę… i nagle wszystko zrozumiałem.

Zabrakło dwóch ciemnych plamek, tak dobrze widocznych na zdjęciu. Poczułem żal, straszny żal…

–    Agnieszka! – wykrzyknąłem – dlaczego?

Nic nie odpowiedziała, tylko zaczęła płakać. Bez słowa podałem jej sukienkę i sam szybko się ubrałem.

– Andrzej… – mówiła – ja nie wiedziałam, że ty tak bardzo ją kochasz… O Boże, co ja zrobiłam!

Nie zatrzymywałem jej, kiedy uciekła do drzwi.

VII

Tego dnia nie zadzwoniłem do Anki. Nie odpowiadałem też na telefon, chociaż byłem pewien, że to ona dzwoniła.

Jak to się mogło stać? Na pewno Anka rozmawiała z siostrą na mój temat, tylko jak dużo jej powiedziała? A może razem wpadły na ten szalony pomysł? A jeśli Anka o niczym nie wie?

W niedzielę starzy wyjechali z samego rana na wieś, zapowiadając, że wrócą w poniedziałek wieczorem.

Postanowiłem spotkać się z Anką i powiedzieć jej o wszystkim. Sięgnąłem po słuchawkę, kiedy ktoś zapukał do drzwi.

Otworzyłem. W progu stała Anka. Pomimo, że miała teraz krótkie włosy, byłem pewien, że to właśnie ona. Ubrana była w obszerną, szaroniebieską bluzę i luźne spodnie takiego samego koloru. Miała lekko podpuchnięte oczy, jakby niedawno płakała.

– Cześć… Widzisz, ścięłam włosy, żebyś nas już nigdy nie pomylił…

–    A więc wiesz…

–    Tak… Wczoraj wieczorem Agnieszka opowiedziała mi o wszystkim. Nie rozumiem, co jej strzeliło do głowy. To chyba zazdrość… Nie chcę jej usprawiedliwiać, wiem, jak się czujesz… Nie mogłam spać całą noc…

Przytuliła się do mnie i zaczęła płakać. Odetchnąłem z ulgą. A więc nie miała z tym nic wspólnego!

Uspokajałem ją, jak mogłem, szepcząc jej do ucha:

–    Anka, zapomnijmy o tym! Jesteśmy razem, a to najważniejsze.

W końcu wpadłem na pomysł.

–    Pamiętasz wczorajszy dzień? Chcesz, pokażę ci zdjęcia!

–    Już gotowe? – zapytała, ocierając łzy.

Bez słowa podałem jej kopertę. Oglądała w milczeniu, ale czułem, że jest zadowolona. Powoli uspokajała się.

– A to – pokazałem na dwa pieprzyki na fotografii – to dowód, że mam do czynienia z prawdziwą Anią…

–    Tak, to prawda… – popatrzyła na mnie z uśmiechem.

Cofnęła się kilka kroków i powoli rozsunęła bluzę. Oczywiście nie miała biustonosza… i na pewno była tą dziewczyną, której wczoraj robiłem zdjęcia!

Po raz pierwszy dotykałem jej piersi. Były jędrne i ciepłe. Gładziłem je lekko wierzchem dłoni, obserwując jednocześnie twarz Ani. Przymknęła oczy i rozchyliła usta. Pocałowałem j ą. Objęła mnie za szyję, wodziła językiem po moich wargach i coraz śmielej oddawała pocałunki.

– Jesteś jeszcze piękniejsza z krótkimi włosami – powiedziałem – i bardzo kocham te dwa pieprzyki…

–    Jest jeszcze jeden!

–    Gdzie?

–    Musisz sam znaleźć…

–    Pomożesz mi?

–    Nie…

Całowałem ją po szyi i ramionach, jednocześnie zsuwaj ąc z niej bluzę. Opuściła ręce i pociągając za rękawy zrzuciła bluzę na podłogę. Pieściłem ustami jej piersi i brzuch, mówiąc cicho:

–    Tu nie ma, tutaj też nie, może z drugiej strony?

Odwróciła się tyłem, a ja całowałem jej plecy, miejsce przy miejscu. Westchnęła głośno i spytała:

–    Znalazłeś?

–    Jeszcze nie!

–    Spróbuj trochę niżej…

Stojąc wciąż z tyłu, objąłem ją mocno, głaszcząc po piersiach i brzuchu. Uniosła się lekko na palcach, a ja odciągnąłem gumkę od spodni i wsunąłem rękę do środka. Była bez majtek, a skórę miała tam wyjątkowo gładką i delikatną. Sięgałem coraz niżej i niżej, nie czując pod palcami żadnego włoska. Kiedy mój palec dotknął mokrej muszelki, jęknęła. Mój członek był napięty i twardy – Ania musiała go poczuć na swojej pupie… Pieściła go, kręcąc lekko tyłeczkiem i poruszając się w przód i w tył. Ogarnęło mnie szalone podniecenie. Chwyciłem rękami za brzeg jej spodni i pociągnąłem na dół. Podtrzymałem ją, kiedy wyjmowała nogi uwięzione w nogawkach. Po chwili miała na sobie tylko różowe skarpety i białe tenisówki.

Przyklęknąłem i zacząłem całować jej pupę i uda, a potem pieściłem językiem małe zagłębienia pod kolanami. Odwróciła się przodem i oparła ręce na moich ramionach. Podniosłem głowę.

–    Jest! – powiedziałem z triumfem.

Po prawej stronie miejsca, w którym spotykały się bladoróżowe płatki, znalazłem trzeci znaczek. Był piękny, tak jak piękna była wilgotna cipka Ani. Nie znalazłem na niej ani jednego włoska – musiała się sporo napracować, żeby je wszystkie usunąć!

Wtuliłem głowę w to cudowne, tętniące życiem miejsce. Poczułem oszałamiający zapach podnieconej dziewczyny – świeży i delikatny. Ania drżała cała, odruchowo zaciskając kolana. W tej pozycji jej muszelka była zamknięta i właśnie ta ciasna, błyszcząca szparka kusiła mnie najbardziej.

Wtedy zorientowałem się, że wciąż stoimy w przedpokoju.

–    Niegościnny ze mnie gospodarz – powiedziałem i wziąłem ją na ręce. Tuliła się do mnie z ufnością, mocno ściskając za szyję. Przeszliśmy w ten sposób korytarz, duży pokój, a potem przez otwarte drzwi weszliśmy na oszkloną werandę. Posadziłem ją na wyścielanym pluszem wiklinowym fotelu.

–    Tutaj? – zapytała cicho.

Głos jej wciąż drżał, widziałem, że płomień w jej oczach rośnie i ogarnia ją całą. Chciała tego, bardzo chciała!

Zdjąłem koszulę, rozpiąłem spodnie i ściągnąłem slipy. Ania patrzyła na mnie jak zahipnotyzowana. Wziąłem jej rękę i położyłem na uniesionym w górę członku. Dotknęła go nieśmiało i cofnęła rękę. A potem nadszedł ten moment. Uklęknęła, wzięła członka w obie ręce i zaczęła go dotykać, gładzić i ugniatać. Za chwilę jej język zaczął tańczyć po śliskim czubku. Ściskała go wargami, pomagała sobie ręką, ssała, a w końcu wzięła głęboko do ust…

Czując, że zaraz wybuchnę, próbowałem ją powstrzymać, chwyciłem za rękę – wtedy podniosła na mnie półprzytomne oczy i poprosiła:

–    Pozwól mi to zobaczyć, nigdy nie widziałam, chce cię spróbować…

Mówiąc to poruszała szybko ręką i widząc, że jestem blisko, wysunęła język.

Pierwszy strumień uderzył ją w policzek. Odruchowo zamknęła oczy i szerzej otworzyła usta. Teraz poszło znacznie lepiej. Dzielnie zlizywała i połykała nasienie, dławiąc się przy tym i krztusząc. Widać, że robiła to pierwszy raz, ale nie dawała za wygraną. Kiedy zgarnęła zwiniętym językiem ostatnią kroplę, z dumą podniosła w górę mokrą i uśmiechniętą twarz.

–    Nie myślałam, że może być aż tak dużo… Ale zostało jeszcze troszeczkę na później, prawda?

Wstała, ale jedną ręką wciąż pieściła mojego członka. Był wciąż twardy, więc zbliżyła go do spragnionej pieszczot cipki. Jęczała głośno, przesuwając czubkiem wzdłuż rozwartej szparki.

–    Andrzej, nie chcę być więcej niewinną dziewczynką… Zróbmy to teraz…

Przenieśliśmy się na stojącą pod oknem kanapę. Ania ułożyła się na plecach i zrzuciła buty. Oparłem ręce o jej uniesione kolana i rozłożyłem je jak wachlarz. Między rozchylonymi nogami błyszczała otwarta muszelka. Wyglądała zupełnie jak pączek róży pokryty kroplami rosy. Nachyliłem się nad Anią, opierając ręce o kanapę. Wpiła się w moje usta, dotykając językiem mojego języka. Opuściłem biodra, a Ania objęła mnie nogami, ocierając cipką o członka… Leżeliśmy tak przez chwilę, rozkoszując się sobą. To wspaniałe uczucie wprowadzać kochaną dziewczynę w nowy dla niej świat!

Ania pierwsza zrobiła ten ruch, powoli unosząc pupę w górę. Zagłębiałem się w niej czując, jak aksamitne ścianki rozstępuj ą się przede mną. Z trudem łapiąc powietrze szeptała: Tak! Och, tak!

Nacisnąłem mocniej i otworzyłem nigdy do tej pory nie otwierane drzwi. Natychmiast ogarnęła mnie swoim miękkim ciepłem.

Na jej twarzy nie widziałem śladu bólu – przeciwnie, uśmiechała się, j ęcząc z rozkoszy.

Nasze ciała poruszały się teraz w zgodnym rytmie. Ania była tak podniecona, że jej soki tworzyły małą kałużę na skórzanym obiciu kanapy.

Jak to dobrze, że wyzwoliła mnie przed chwilą! Mogłem teraz swobodnie podążać jej śladem, nie bojąc się przedwczesnego wybuchu.

Ania przejęła inicjatywę – zwiększyła tempo, patrząc z oczekiwaniem w moje oczy. Posłuchałem, poruszając się w niej coraz szybciej i sięgając głębiej. Zaczęła cała dygotać i j ęczeć, wbijała paznokcie w moje plecy, a potem był już tylko krzyk, nieprzytomny krzyk szczęścia… Uniosła biodra najwyżej jak umiała i zacisnęła wszystkie mięśnie. Wytrysnąłem w momencie, kiedy zaczęła szczytować i upadłem na nią, przyciskając ją całym ciałem do kanapy. Czułem, jak jej cipka pulsuje, kurczy się i wypełnia nasieniem. Dyszała ciężko, rzucając i wijąc się pode mną, a potem znieruchomiała, wsłuchując się w bicie naszych serc…

Nie wychodząc z niej, ułożyłem się na boku i bawiąc się jej włosami powiedziałem:

–    Wiesz, że jesteś cudowna? Naprawdę!

Przytuliła się jeszcze mocniej.

– Teraz, kiedy wciąż czuję cię w sobie wiem, że zostaliśmy stworzeni dla siebie – szepnęła. Czy ty też to czujesz?

–    Tak, moja piękna dziewczynko…

Obruszyła się.

O    przepraszam – nie jestem już dziewczynką i ty masz w tym spory udział!

–    Dla mnie zawsze będziesz moją dziewczynką!

–    Nie…

–    Będziesz… Powiedz, że będziesz…

–    Będę…

Słońce zaglądało przez szyby, było nam tak ciepło i dobrze… Mocno przytuleni do siebie zasnęliśmy.

VIII

– Jestem obrzydliwą kłamczuchą – stwierdziła Anka, odkładając słuchawkę. Ale wcale tego nie żałuję! – dodała ze śmiechem.

Skończyła właśnie rozmawiać z ojcem, prosząc go, żeby pozwolił jej nocować u koleżanki.

–    Zgodził się? – zapytałem.

–    Bez problemu. Życzył mi dobrej zabawy… Wydaje mi się, że on dobrze wie, gdzie ja jestem. Może Janek mu coś powiedział. W każdym razie, był bardzo miły i prosił, żebym jutro zadzwoniła.

Chodziła po pokoju, ubrana tylko w moją koszulę. Siedziałem na fotelu zachwycając się widokiem jej zgrabnych nóg i lekko wypiętego tyłeczka. Poczułem, że członek znów zaczyna mi wypychać spodnie.

–    Anka, oddaj koszulę!

W pierwszym odruchu posłuchała i próbowała ściągnąć ją przez głowę. Na to tylko czekałem. Chwyciłem Polaroid i zrobiłem zdjęcie. Opuściła ręce i zrobiła groźną minę.

–    Ty świntuchu! Ładnie to tak? – zawołała, podbiegając do mnie. Próbowała mi wyrwać aparat, a potem nagle zmieniła zdanie i zajęła się moimi spodniami. Odłożyłem aparat na stolik.

Anka rozebrała mnie do naga, całuj ąc i pieszcząc. Nagle chwyciła Polaroid, wycelowała w moim kierunku i nacisnęła guzik.

–    Teraz jesteśmy kwita! – powiedziała z satysfakcją, chowając aparat za plecami.

–    Pokaż…

Z zainteresowaniem oglądaliśmy dwa błyszczące kartoniki.

–    Niezłe – stwierdziłem – ale ja wolę jednak żywy obraz…

–    Ja też!

Popchnęła mnie na dywan i zrobiła dokładnie to samo, co jej siostra poprzedniego dnia. Tyle tylko, że tym razem zakończenie było zupełnie inne… Kochaliśmy się bez opamiętania i razem wspięliśmy się na najwyższy szczyt, z którego szczęście można było dotknąć ręką…

Ania, nasycona i szczęśliwa, ułożyła się obok mnie na plecach.

–    Jesteś świetną amazonką! – powiedziałem, powoli przychodząc do siebie.

Przewróciła się na brzuch, skubiąc włoski na mojej piersi.

–    Naprawdę tak uważasz? To znaczy, że mam talent!

–    Zgadzam się z tobą całkowicie – odpowiedziałem, przeciągając się.

–    Jesteś zmęczony? Bo ja wcale nie! Chodź, zrobię ci coś do jedzenia.

Wstała, narzucając na siebie moją koszulę.

–    Poczekaj – krzyknąłem za nią – mam coś dla ciebie…

Podszedłem do szafy i wyjąłem granatowo-biały szlafrok. Poczułem delikatny zapach ulubionych perfum Jolki.

–    Przymierz…

Dotknęła delikatnym materiałem do policzka i spojrzała na mnie podejrzliwie.

–    Ładny zapach… Andrzej, czyj jest ten szlafrok?

–    Pewnej dziewczyny. Nosi go czasami, kiedy nocuje u nas.

–    Naprawdę? – zmartwiła się nie na żarty. Znam ją?

– Oczywiście! – odpowiedziałem – to Jolka, moja siostra… Nie mieszka już z nami. Wyszła za mąż.

– Jesteś nieznośny! – poczułem ulgę w jej głosie – dlaczego znęcasz się nade mną?

–    Zazdrosna?

–    Wcale nie…

Zrzuciła koszulę i założyła szlafrok. Leżał jak ulał.

– Teraz możemy iść na kolację – powiedziałem, podając jej rękę – który stolik pani wybiera?

IX

Minęły dwa tygodnie. Anka kwitła, piękniejąc z dnia na dzień. Duma mnie rozpierała, że mam taką wspaniałą dziewczynę. Na ostatniej prywatce u Darka zrobiła prawdziwą furorę. Widziałem zazdrosne spojrzenia chłopaków a ona, jakby niczego nie dostrzegając, po prostu była sobą, dając wszystkim do zrozumienia, że tylko ja się dla niej liczę. Kochana dziewczyna!

Zbliżały się jej siedemnaste urodziny. Jej i … Agnieszki.

Anka pogodziła się z siostrą. Może tylko nie była dla niej tak serdeczna, jak dawniej. Jeżeli chodzi o mnie, to puściłem całą sprawę w niepamięć. Mogę nawet powiedzieć, że polubiłem Agnieszkę za jej poczucie humoru i trochę zwariowany styl życia. Agnieszka była bardzo zgrabna i równie ładna jak Ania, ale brakowało jej tego wewnętrznego ciepła, które tak u Ani kochałem.

Dziewczyny zdecydowały, że urządzą imprezę w sobotę. Janek od tygodnia był na kilkudniowej praktyce w Krakowie, a państwo Kalinowscy po rozmowie ze mną zdecydowali że zostawią nam „wolną chatę”.

Bawiliśmy się świetnie. Okazało się, że dziewczyny mają mnóstwo znajomych. Byłem najstarszy w tym towarzystwie, ale wcale im to nie przeszkadzało. Było dobrze po północy, kiedy wyszli ostatni goście.

Zostaliśmy sami. Trochę szampana sprawiło, że byliśmy we wspaniałych humorach.

– Wiecie co, mam ochotę się upić! – oświadczyła Anka, siadając przy mnie. Była w krótkiej, kremowej sukience, na szyi błyszczał jej cienki, złoty łańcuszek. Dotknęła go i uśmiechnęła się.

– Jeszcze raz dziękuj ę za wspaniały prezent! – powiedziała, całuj ąc mnie w policzek. Jest taki śliczny…

Agnieszka przyniosła pełne kieliszki i przykucnęła przy nas. Wypiliśmy wino, potem jeszcze raz napełniłem kieliszki i zrobiło się naprawdę fajnie. Ania i Agnieszka, rozciągnięte na dywanie, opowiadały różne śmieszne historyjki ze swojego życia.

–    Andrzej, zostaw wreszcie ten fotel i chodź do nas! – zawołała Anka.

Nie dałem się długo prosić. Usiadłem pomiędzy nimi, a Anka natychmiast położyła mi głowę na kolanach.

– Idę spać – zdecydowała Agnieszka – bawcie się dobrze! Dobranoc… Wstała i poszła w kierunku łazienki.

– Aga, zostań… – Anka spojrzała na mnie rozpalonym wzrokiem. Zrozumiałem, o co jej chodzi i zrobiło mi się gorąco.

–    Jesteś pewna? – spytałem cicho.

Przytaknęła.

–    Andrzej, to tylko taka zabawa, przecież wiem, że kochasz tylko mnie… Ale dzisiaj jest taka zwariowana noc…

Nie wiem kiedy znaleźliśmy się we trójkę w sypialni. Anka rozpięła mi koszulę i zaczęła całować. Włożyłem jej rękę pod sukienkę i namacałem mokre majteczki. Jęknęła cicho, wspinając się na palce. Agnieszka stała z boku, patrząc na nas szeroko otwartymi oczyma.

–    Chodź – szepnęła Anka w jej kierunku – dzisiaj wszystko można… Ale tylko dzisiaj!

Wzięła ją za rękę i położyła na mojej piersi. Palce Agnieszki zaczęły nieśmiało gładzić moją skórę. Rozkoszny dreszcz przeszedł mi po plecach… Anka rozebrała mnie do końca i już po chwili dwoje gorących ust pieściło mojego nabrzmiałego członka. Na zmianę brały go do ust i zlizywały przezroczyste krople, coraz bardziej podniecone, coraz bardziej szalone… Anka zrzuciła sukienkę i majteczki, pomagając siostrze zrobić to samo. Agnieszka wzięła członka w ręce i zbliżyła go do cipki Ani. Poczułem znajome ciepło i lekko popchnięty wbiłem się w nią głęboko. Krzyknęła i odpowiedziała szybkimi ruchami bioder. Jedną nogę oparła na szafce nocnej i trzymając mnie za szyję kołysała się rytmicznie. Kiedy poczuła, że jestem bliski wybuchu, uciekła ode mnie, popychaj ąc mnie w stronę Agnieszki.

Widziałem, jak pieści swoją cipkę i coraz szybciej oddycha, patrząc na nas nieprzytomnym wzrokiem.

Agnieszka odwróciła się do mnie tyłem i nachylona, oparła się o brzeg łóżka. Ten widok podniecił mnie jeszcze bardziej – chwyciłem ją za pośladki i utonąłem w niej na całą długość…

Jęczała głośno za każdym uderzeniem, a potem jej głos przeszedł w krzyk…

Zacisnęła się na mnie, czując uderzający w nią strumień nasienia. Ania, widząc nasz orgazm upadła na łóżko, sama wstrząsana potężnym wybuchem.

–    Wspaniale, wspaniale… szeptała. Chodźcie tu do mnie!

Po chwili we trójkę baraszkowaliśmy w chłodnej pościeli, całuj ąc się i pieszcząc. Nie dały mi odpocząć; wkrótce znów byłem w Ani i napełniłem ją sobą… A potem…

Robiło się już jasno, kiedy kompletnie wyczerpani zasnęliśmy.

To był jedyny raz, kiedy robiliśmy to we trójkę. Jeszcze bardziej pokochałem Anię, a Agnieszka stała się naszym najlepszym przyjacielem. Wkrótce poznała chłopaka, w którym zakochała się po uszy, zresztą z wzajemnością. Często spotykamy się we czwórkę, ale nigdy nie wracamy wspomnieniami do tamtej nocy…