Mazury

Czy przeżyliście kiedyś w swoim życiu coś naprawdę dziwnego? Może wielu z Was uzna to opowiadanie za wybryk mojej wyobraźni, ale ta historia wydarzyła się naprawdę…

Było niestety dość deszczowe lato. Spędzałem je razem z moimi kumplami na Mazurach na łajbie. Pewnego dnia, gdy płynęliśmy do kolejnego portu, na środku jeziora złapał nas paskudny sztorm. Sytuacja była tragiczna. Jeszcze nigdy nie wiedziałem takiej zawieruchy. Chcieliśmy zrzucić żagle, ale w tym momencie zauważyłem lecący na mnie złamany maszt.

Straciłem przytomność i wpadłem do wody…

Obudziłem się w jakiejś dziwnej grocie. Leżałem na skale. Przede mną ujrzałem niebiańsko piękną kobietę. Jej długie blond włosy przysłaniały jędrne piersi, jej oczy kryły w sobie tajemnicę, a nogi miała „do ziemi”. Ubrana była jedynie w skąpa spódniczkę wykonaną z liści, a na szyi miała skromny, ale piękny krwistoczerwony kamień.

– Miałeś ogromne szczęście chłopcze – powiedziała – miałeś ogromne szczęście, że Cię znalazłam w wodzie.

– Kim jesteś? – zapytałem

Nie odpowiedziała nic tylko podeszła do mnie i usiadła obok. Odgarnęła włosy ze swoich naprawdę cudownych piersi. Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Zaczęliśmy się namiętnie całować. Jeszcze nigdy nie całowałem się wcześniej z kobietą. Miałem już 17 lat, ale jestem dość nieśmiały. Po chwili poczułem jej rękę w moich spodniach. Mój penis mało nie rozerwał rozporka. Rozpięła suwak i jej oczom ukazał się mój rycerzyk. Jej sutki stwardniały i nie mogłem oprzeć się, aby zacząć je całować i czule kąsać. Rękami zdjąłem jej kusą spódniczkę. Po chwili oboje byliśmy nadzy. Języczkiem zszedłem do jej pępuszka, a potem jeszcze niżej? Jej zakątek był bardzo soczysty i ciepły. To było cudowne uczucie po raz pierwszy zasmakować kobiety? Położyliśmy się, a ona spojrzała na mnie w taki sposób, że mimo iż nie miałem żadnego doświadczenia wiedziałem co robić. Wszedłem w nią bardzo niepewnie. Usłyszałem cichy jęk rozkoszy dlatego zdecydowałem się na trochę odważniejsze kroki. Jej twarz mówiła wszystko. Byliśmy jednością, byliśmy naprawdę szczęśliwi. Zamknąłem oczy i poczułem skurcze u niej i nadchodzącą ekstazę

– Tam jest! – nagle słyszę. Co się dzieje?

Otwieram oczy i co widzę? Dookoła są drzewa, a ja leże nad brzegiem jeziora. W oddali widać motorówkę wopru i rozpoznaję na niej moich kolegów. Wyskakują z niej i podbiegają.

– Żyjesz? Myśleliśmy, że utonąłeś! Łódka poszła na dno?

Wstałem oszołomiony. Nie wiedziałem co się dzieje. W głowie miałem miliony myśli. Czyżby moja przyjaciółka była tylko urojeniem po tym uderzeniu w głowę? Przecież to było takie prawdziwe…

– Co Ty masz na szyi? – zapytał się jeden z kolegów, który podszedł do mnie

Sprawdzam ręka, a tam wisiorek! Krwistoczerwony kamień! Skąd on się wziął na mojej szyi? Zaraz, zaraz Ona istnieje! Uratowała mi życie!

Lecz kim Ona była? Tego się chyba nigdy nie dowiem. Zawsze gdy jestem na Mazurach rzucam czerwoną róże w to miejsce, w którym wpadłem do wody w ramach podziękowania za uratowanie życia i cudowne doznania? Pamiątkę po Niej mam do dziś