Tola

–    Jędrek, Jędrek, zobacz, znowu jest!

Marek, mój młodszy brat wychylił się przez okno. Na trawniku po drugiej stronie ulicy zobaczyłem zgrabną, długonogą dziewczynę ubraną w krótkie spodenki i koszulkę sportową. Przez chwilę truchtała w miejscu, wymachiwała rękami, podskakiwała i robiła głębokie skłony, a potem pobiegła w głąb parku. Pojawiała się tu prawie każdego przedpołudnia -musiała mieszkać gdzieś niedaleko.

–    Ale pupcia – zachwycał się Marek – prawdziwe marzenie… Dlaczego jej nie poderwiesz? Byłaby w sam raz dla ciebie!

Tak, Marek ma rację – pomyślałem – dziewczyna wyglądała na sympatyczną. Ale jak ją poznać, żeby wyglądało to na przypadek?

W końcu wpadłem na pomysł. Po prostu muszę sam zacząć biegać!

W środę od rana czekałem w parku na odpowiedni moment. Niestety, nie pojawiła się. Zrezygnowany usiadłem na ławce.

– Zmęczony po ciężkim treningu? – usłyszałem nagle. Odwróciłem się i zobaczyłem ją. Stała kilka kroków ode mnie, uśmiechając się i mrużąc oczy.

–    Nie, nawet jeszcze nie zacząłem – odpowiedziałem machinalnie.

–    Na imię mam Tola – przedstawiła się, siadając obok. A ty?

–    Jędrek. Nie mogę się zmobilizować, taki dzisiaj upał!

–    Wiesz co? Pobiegnijmy razem!

Nie dałem się dwa razy prosić. Po kilkunastu minutach poczułem, że brakuje mi sił. Zwolniłem, a w końcu przystanąłem, opierając się o drzewo. Pot lał się ze mnie strumieniami.

Tola obejrzała się za siebie i zawróciła. Mokra koszulka ściśle przylegała jej do ciała, podkreślając zgrabne piersi i płaski brzuch. Patrzyłem na nią bezwstydnym wzrokiem, aż w końcu pokiwała głową.

–    Chyba dosyć na dzisiaj… Spróbujemy jutro, dobrze? Tylko trochę wcześniej – nie będzie tak gorąco. Będę o siódmej rano. Do zobaczenia!

Przesłała mi całusa i pobiegła dalej.

Następnego dnia zrobiło się parno i lunął deszcz. Mimo to poszedłem do parku. Ku mojemu zdumieniu Tola już czekała, schowana pod drzewem.

–    Myślałam, że nie przyjdziesz – powiedziała – ale pomyliłam się… Gotowy?

–    Chcesz biegać w taka pogodę?

–    Czemu nie? Przecież się nie rozpuszczę. Chodź!

Śmiejąc się głośno pobiegliśmy główną aleją rozpryskując wodę na wszystkie strony. W końcu przemoczeni do suchej nitki zatrzymaliśmy się w altance w głębi parku.

– Chyba jednak wrócimy – powiedziała Tola, odsuwając z czoła kosmyk mokrych włosów. Czuję, że buty mam pełne wody!

– Teraz to już wszystko jedno – odparłem, patrząc jej w oczy. Zostańmy tutaj i zróbmy coś zwariowanego!

–    Na przykład co? – zapytała ostrożnie, przysuwając się bliżej.

–    Mam ochotę cię pocałować – powiedziałem.

Roześmiała się. Tylko tyle? Dobrze, zgadzam się!

Objęła mnie i pocałowała. Musnęła językiem mój policzek i przytuliła się. Przytrzymałem ją, wkładając rękę pod mokrą koszulkę. Dotknąłem twardych piersi i zacząłem je pieścić. Tola oparła się o drewnianą barierkę, głośno wzdychając. Niewiele myśląc zjechałem niżej, zsuwając jej spodenki. Oparła się o moje ramię i stając na jednej nodze zrzuciła spodenki na ziemię. Nie miała nic pod spodem. Przejechałem ręką po puszystym kłębuszku i namacałem ciepłe i drżące zwierzątko. Wtedy Tola jęknęła i szepnęła mi do ucha:

–    Tak, zróbmy coś szalonego. Zróbmy to teraz, tutaj. Niech ludzie patrzą, nie dbam o to…

Momentalnie zrobiła się mokra i gotowa do dalszej zabawy. Opuściłem spodnie do kolan i wtedy złapała mnie za uniesionego do góry „ptaszka”. Objęła go mocno i ścisnęła, aż z czubka popłynęły gęste krople. Potem dotknęła nim swojego pączuszka i trzymając się drewnianego słupka usiadła na niskiej poręczy. Stanąłem, opierając ręce na jej rozłożonych kolanach i wbiłem się w gorącą szparkę. Krzyknęła i oplotła mnie nogami, wysuwając biodra do przodu. Kochaliśmy się w tej pozycji przez jakiś czas, a potem Tola zeskoczyła z barierki i odwróciła się do mnie tyłem.

– Teraz chcę tutaj, w pupę! – powiedziała, rozchylaj ąc rękoma pośladki – zrób mi tak, żebym nie miała siły wrócić dzisiaj do domu!

Tego jeszcze nie próbowałem, chociaż wiele razy miałem na to ogromną ochotę. Zadarłem jej koszulkę, objąłem za biodra i wszedłem głęboko, podniecany jej krzykiem. Po kilkunastu ruchach poczułem zbliżający się wybuch, dziewczyna też była blisko… Zalałem jej plecy i dupcię nasieniem, a potem ręką doprowadziłem j ą do rozkoszy.

Staliśmy tak, ciężko dysząc, mocno przyciśnięci do siebie. Moja partnerka trzęsła się cała i dygotała, przeżywając niespodziewaną przygodę. Po chwili odwróciła się, przykucnęła i wzięła członka do ust, oblizując go i mrucząc z zadowoleniem.

– Chyba jednak będę mogła wrócić do domu o własnych siłach – powiedziała z łobuzerskim uśmiechem – ale to nic, jutro też przyjdę, spróbujemy jeszcze raz… Bardzo mi się podobał dzisiejszy trening, a tobie?