Pierwszy dzień w pracy

Poniedzialek. U sasiadow jak zwykle wlacza sie budzik. Przewracam sie na drugi bok i rzucam przeklenstwo.

– Pewnie im sie wydaje, ze wszyscy musza wstawac o 7 rano tak jak oni. Ja nie musze i chcialabym sie wyspac!

Zza sciany dobiega 'wstawaj! bo znow sie spoznisz’. Powoli, powolutku impuls dociera do mego zaspanego mozgu. Zrywam sie na rowne nogi wyrzucajac z siebie potok siarczystych slow.

– Co za idiotka! Pierwszy dzien w pracy i nie nastawila budzika!!!

Jestem wsciekla na siebie, wbiegam pod prysznic i z tej zlosci robie sobie lodowaty prysznic. Myje sie wiec w ekspresowym tempie, recznik, dezodorant, pianka wtarta we wlosy i bieg do kuchni. Od czasu do czasu rzucam 'cholera jasna’ patrzac na zegarek.

– Ha! Mialam wstac godzine wczesniej – wyprasowac ciuchy, ulozyc wlosy. Idiotka patentowana!

Szybki przeglad szafy – wyciagam sukienke nie wymagajaca prasowania i zarzucam na siebie. Nie jest to idealny stroj na pierwszy dzien w nowej pracy ale przynajmniej nie bede wygladac jakbym wlozyla na siebie cos wyjetego psu z gardla. No tak – do tego pasowalyby jakies zgrabne majtki typu sloggi ale przygotowalam sobie stringi do spodni a nie mam czasu grzebac w bielizniarce. Niezadowolona wkladam wiec przygotowana bielizne, jeszcze pare ruchow szczotka do wlosow, perfumy, blyszczyk do ust, torebka.. i lece na przystanek!

Super! – mysle sobie patrzac na tlum ludzi czekajacych na autobus.

Az boje sie spojrzec na zegarek. Pewnie mnie wyleja pierwszego dnia. Autobus na szczescie ma planowo przyjechac za dwie minuty. Ciekawe jak sie wszyscy do niego pomiescimy? Czekajac przypominam sobie ironicznie wszystkie artykuly, ktore podsunela mi siostra o tym jak przygotowac sie do nowej pracy, jak zrobic dobre wrazenie na nowo poznanych wspolpracownikach itd.

– Swietne wrazenie zrobie spozniajac sie – nie ma co! Jest autobus – moze jeszcze zdaze???

O miejscu siedzacym moge jedynie pomarzyc – wszyscy chyba dzis zaspali bo tlok jest niemilosierny. Trudno, jakos przezyje te 15 minut. Jutro wstane wczesniej! Stoje przy rurze i kurczowo trzymam sie torebki. Moje mysli kraza wokol mojego nowego miejsca pracy. Ciekawe z kim bede pracowac. Moze spotkam jakas fajna babke i bedzie mila atmosfera, kawka, troche plotek gdzie przecena, jakie nowe kosmetyki sa warte sprawdzenia itp.

– Matko co za scisk!

Nastepny przystanek – znow wiecej osob wsiada chociaz wydawaloby sie, ze nie ma juz miejsca. Tlum wciska mnie w te rure. Autobus posuwa sie w slimaczym tempie.

– Super! Korek – tego mi bylo trzeba. Boze, jak ja nie znosze poniedzialkow!

Pare metrow do przodu, hamulec.. pare metrow, hamulec – w ten sposob dojedziemy tam za godzine! W przod – w tyl, w przod – w tyl… dlaczego mam dziwne wrazenie, ze coraz wiekszy nacisk tlum wywiera na moim, mocno juz zmaltretowanym, ciele? Zdazylam sie juz spocic a sukienka przylegla do plecow. W przod – w tyl, w przod – w tyl… To nie wrazenie! Nagle olsnienie! Za mna chyba stoi jakis facet a to co wywiera nacisk na mojej pupie to… odwracam glowe, na tyle na ile moge i widze mlodego mezczyzne, ktory stoi scisniety za mna. Ma krotkie, ciemne wlosy, niebiesko-szare oczy i mine pod tylulem „nic na to nie poradze”. Kaciki jego ust lekko sie unosza w prawie niewidzialnym usmiechu. Wyglada na zazenowanego ta sytuacja, lekko wrecz zawstydzonego. Robie dobra mine do zlej gry i oddaje podobny mini-usmiech. Odwracam glowe. W tej calej sytuacji dobrze chociaz, ze to jakis mlody chlopak a nie jakis nieswiezy 50-latek ze spora nadwaga. W duchu smieje sie ze swoich mysli. W przod – w tyl, w przod – w tyl… za chwile przystanek. Czuje, ze wypuklosc ocierajaca sie o moja pupe robi sie coraz wieksza i wieksza, twardsza i twardsza… A ja za kazdym razem kied autobus hamuje, zostaje wcisnieta w te cholerna rure i czuje, ze absurdalnie drazni ona moja perelke. Czuje, ze robie sie wilgotna. Za chwile przystanek. Mam nadzieje, ze czesc osob wysiadzie. Faktycznie, sporo osob wysiada. Robi sie luzniej. Chlopak odsuwa sie i przesuwa w lewo. Do autobusu wtlacza sie maly tlumik. Pewnie poprzedni autobus wypadl z trasy. No swietnie – znowu jedziemy jak sardynki. Chlopak stoi tuz obok mnie – ladnie pachnie chociaz nie rozpoznaje tej wody. Odwracam dyskretnie glowe chcac mu sie przyjrzec katem oka. Dyskretnie – ha! Czuje sie jak sztubak przylapany w szkole. Facet bezczelnie mi sie przyglada a spostrzeglszy moj ruch obdziela mnie usmiechem jakby chcial powiedziec 'przepraszam’. W sumie nic sie nie stalo (tylko czemu mam wilgotne majtki!) wiec odwzajemniam usmiech, chociaz nie taki szeroki. Stoimy dosc blisko ale on poprawia plecak i lekko sie przysuwa. Hmmm co on knuje? Po sekundzie juz wiem. Teraz moja reka, ktorej nie moge ruszyc dotyka tego, co przedtem draznilo moja pupe. Probuje ja stamtad zabrac ale jest zbyt ciasno i w rezultacie moj ruch mozna odebrac jak poglaskanie go. Autobus ciagle sie wlecze a ja czuje, ze moje brodawki twardnieja. Delikatnie przebieram palcami a on nachyla sie i czuje jego miarowy oddech na szyi. Lekko go ugniatam i czuje jaki jest twardy. Kiedys podczas jakiegos babskiego wieczoru z duza iloscia martini opowiem to dziewczynom to mi nie uwierza! Za chwile moj przystanek. Glaszcze go i usmiecham sie do moich mysli. Stop. Nareszcie! Odwracam glowe i rzucam mu zalotny usmiech.

– Pa, misiu – moze kiedys znow zaspie i sie spotkamy – mowie mu w myslach.

Wysiadam.

Stukot obcasow. Spojrzenie na zegarek – za piec.. uff, wyglada na to, ze jednak zdaze! Jestem juz przed budynkiem, wchodze, dzien dobry, mowie ze jestem nowa, ochrona sprawdza, jestem! Za mna wchodzi jeszcze pare osob, ide niepewnie korytarzem. Poszukam toalety i sie odswieze. Grunt, ze odbilam karte i sie nie spoznilam. Gdzie ta toaleta miala tu gdzies byc? Ktos podchodzi od tylu i lapie mnie za reke.

– Chodz – ciagnie mnie pare krokow do przodu a potem raptownie skreca. Korytarz na szczescie jest pusty. Chce cos powiedziec ale przyklada palec do ust i otwiera drzwi. Wchodzimy – jest chlodny polmrok. Wyglada jak sala konferencyjna – wielki stol, duzo krzesel, jakies rzutniki, ekran… Zamyka drzwi i sie usmiecha.

– Ciii mamy jeszcze pare minut.

Chce zaprotestowac ale sytuacja strasznie mnie nakreca. Nachyla sie i caluje mnie w szyje. Czuje fale goraca. Bierze mnie za reke i podchodzimy do sciany. Opiera mnie o nia a sam zaczyna calowac szyje, ucho, dekolt. Krew krazy szybciej. Moje palce przebieraja w jego wlosach. Oddech coraz szybszy a wszystko dzieje sie tak blyskawicznie. Chwyta mnie w talii i sadza na stole. Za mna ciagnie sie ten stol jeszcze chyba z 15 metrow. Chyba stracilam glowe!? Moje mysli kraza teraz tylko wokol jednego – chce go poczuc w srodku. Kladzie rece na moich udach i przesuwa dlonie coraz wyzej. Moje majtki sa kompletnie mokre. Usmiecha sie z satysfakcja. Gre wstepna mamy juz chyba zaliczona – szepcze. Chwytam go za brode i przysuwam do siebie – caluje go mocno. Chce, zeby to zapamietal. Rozpina spodnie a jego czlonek wyskakuje jak z procy. Biore go w reke – jest cieply, twardy, wilgotny i wkladam go tam, gdzie juz dawno powinien byc. Dreszcz towarzyszy tym pierwszym pchnieciom. Napiera na mnie calym cialem i oboje kladziemy sie na tym stole. Prawa reka bawi drazni moja brodawke przez material sukienki. Zamykam oczy i nie moge juz powstrzymac podniecenia. Przyciagam jego glowe i mrucze mu do ucha. Zaplatam nogi wokol jego bioder i leciutko kolysze sie na boki jakby przez to mogl wejsc jeszcze glebiej. Zaciskam rece na jego ramionach, on lekko sie na nich unosi. Przez polotwarte oczy widze, ze mi sie przyglada. Pchniecia sa coraz szybsze i widze, ze on zamyka oczy. Podnosze reke do twarzy i zaciskam zeby na wlasnym przedramieniu, zeby nie krzyknac. Czuje cieplo i dreszcze przechodzace przez jego ledzwia. Serce wali mi chyba jak mlotem. Lezymy tak pare chwil napawajac sie momentem ekstazy.

– To bylo niezle – mysle – chociaz tak szybkiego seksu chyba nigdy nie uprawialam.

Caluje mnie delikatnie i szybko sie ubieramy. Wychodzimy z sali, oboje mamy rumience – ktos domyslny moglby szybko wyciagnac wnioski widzac te scene. Bierze mnie za reke i pare krokow dalej jest ta nieszczesna toaleta. Cmok w szyje i szept do ucha – chyba tu chcialas dojsc.

Usmiechnal sie i poszedl. Wchodze sie odswiezyc. Zimna woda przemywam twarz, lekko poprawiam wlosy i biegne do windy. Czas do pracy!

W pracy OK. Dwie sympatyczne panie w pokoju. Szef wyglada na zyciowego. Dzien mija w milej atmosferze, wdrazam sie do pracy. Czasami przez glowe przemknie mi wspomnienie poranka jak kadr z filmu. Usmiecham sie do siebie. Ok 13-tej ktos puka do drzwi pokoju. Poslaniec z kwiatami. Pyta o pania X.

– To ja – usmiecham sie by ukryc zmieszanie. Wrecza mi bukiecik z karteczka i wychodzi. Pytajace spojrzenia wspolpracowniczek. Czytam karteczke i rece mi drza 'Ciagle czuje Twoj zapach. O ktorej wychodzisz na lunch?’. Robi mi sie goraco. Mama zyczy mi milego dnia w nowej pracy – rzucam wyjasniajaco i dolaczam usmiech nr 7. Rozpoczal sie milo, nie przecze. Ciekawe co bedzie dalej?