Kasia

Zbliżały się egzaminy, co znaczyło, że pora wziąć się porządnie do nauki. Już trzeci dzień z rzędu siedziałem w bibliotece, grzebiąc w egipskich starożytnościach.

W czytelni znajdowało się zaledwie kilka osób – był piątkowy wieczór, koniec tygodnia, czas na odpoczynek i rozrywkę.

Na chwilę oderwałem się od historii II Dynastii i rozejrzałem się dookoła. Po drugiej stronie sali zobaczyłem samotną dziewczynę, przerzucającą opasłe tomisko i robiącą notatki. Nie zauważyłem jej wcześniej, musiała przyjść zupełnie niedawno.

Moją uwagę zwróciły jej włosy. Miały niespotykany kolor, coś w rodzaju czerwonej miedzi przetykanej nitkami złota. Dziewczyna miała bardzo ładną twarz o regularnych rysach, bez śladu makijażu czy innych wątpliwych upiększeń. Jakby czując, że się jej przyglądam, podniosła oczy znad książki i uśmiechnęła się do mnie jak do starego znajomego. Odpowiedziałem również uśmiechem i powróciłem do mojej lektury. Bezmyślnie przewracałem kartki, zastanawiając się, czy już jej kiedyś nie spotkałem. Twarz, a szczególnie te włosy wydawały mi się znajome.

–    Cześć Marku! – nie zauważyłem, kiedy do mnie podeszła. Spojrzałem na nią zaskoczony.

–    Pewnie mnie nie pamiętasz – znów się uśmiechnęła – chodziliśmy razem do podstawówki, ty do siódmej klasy, a ja do piątej. Potem ty wyprowadziłeś się z naszego osiedla.

Ależ tak! Teraz dopiero przypomniałem sobie niezgrabnego rudzielca, grającego w szkolnej drużynie siatkówki. Nie do wiary, jak się zmieniła! Przyjrzałem się jej dokładniej. Miała na sobie dżinsy, wspaniale podkreślające jej zgrabną sylwetkę i wiśniowy sweterek, harmonizujący z kolorem jej włosów. Nie mogłem oderwać od niej wzroku.

–    Kasia! – powiedziałem speszony – nie poznałem cię, tak wydoroślałaś. Co ty tutaj robisz? Chodzisz na uniwerek?

– Nie, jeszcze nie! – roześmiała się. Przygotowuję się do egzaminu na historię. Wiesz, mieszkam tu niedaleko.

–    Naprawdę? To dziwne, że nie spotkaliśmy się wcześniej. Co u ciebie?

Nie zdążyła odpowiedzieć, kiedy z bocznych drzwi wyszedł pan Józef, siwy staruszek opiekujący się od lat biblioteką. Podszedł do nas i wskazując na wielki zegar ścienny rzekł z uśmiechem: Dzisiaj piątek, zamykamy wcześniej. Niech kawaler zabierze tę śliczną panienkę do cukierni na ciastka, oni zamykają dopiero o dziesiątej. A jutro zapraszam was od rana, otwieramy o dziewiątej.

Spojrzałem pytającym wzrokiem na Kasię. Pójdziemy?

Skinęła głową. Szybko pozbieraliśmy nasze notatki.

–    Dobranoc, panie Józefie. Dziękujemy! – krzyknąłem od drzwi.

–    Dobranoc – odpowiedział – bawcie się dobrze, dzieciaki!

–    Bardzo dziękuję za ciastka i spacer – powiedziała Kasia. Staliśmy przed drzwiami jej domu, trzymając się za ręce. Żałowałem, że ten wieczór tak szybko się skończył.

–    Dobranoc, Marku. – ścisnęła mnie za rękę.

–    Dobranoc. – odpowiedziałem.

Odwróciła się i weszła na schody. Po chwili zatrzymała się, podbiegła do mnie i pocałowała mnie w policzek. Do jutra. – szepnęła i zniknęła za drzwiami.

III

Oczywiście spotkaliśmy się następnego dnia w bibliotece. Jak się domyślacie, nauka nie bardzo mi szła, cały czas myślałem o pięknej dziewczynie, siedzącej obok mnie. W myślach rozbierałem ją, całowałem twarde cycuszki i dotykałem jej cipki. W końcu wstałem, nie mogąc opanować narastającego podniecenia. Spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.

–    Zaraz wrócę, poszukam tylko czegoś na półce – wyjaśniłem. Wszedłem między regały, chowając się w samym końcu sali. Czułem, jak członek rośnie mi w spodniach. Musiałem się wyładować. Tylko gdzie, tutaj, w bibliotece?

Nagle ktoś objął mnie z tyłu. To była Kasia.

–    Nic nie mów – szepnęła – wiesz, że ja w podstawówce podkochiwałam się w tobie?

–    A teraz? – zapytałem.

W odpowiedzi wsunęła mi rękę w spodnie, dotykając naprężonego członka. Teraz jeszcze bardziej – odpowiedziała. Zręcznie rozpięła guzik i rozsunęła suwak. Wciąż stojąc z tyłu, zaczęła rytmicznie przesuwać ręką po moim “małym”. Na szyi czułem jej gorący oddech, przylgnęła do mnie całym ciałem i nasiliła pieszczoty.

–    Zawsze chciałam być z tobą, Marku – szeptała.

Chwyciłem ją za rękę i pociągnąłem w kierunku najbliższych drzwi. Na szczęście były otwarte.

Pomieszczenie, do którego weszliśmy, pełne było starych ławek, półek, regałów i innych gratów. Przekręciłem klucz, odwróciłem się i w tym momencie Kasia zarzuciła mi ręce na szyję. Całowałem ją z zapamiętaniem; była cała rozpalona i dygotała z podniecenia. Rozsunąłem suwak i ściągnąłem jej spodnie razem z majteczkami. Podniosłem ją w górę i posadziłem na ławce. Szybko zdjąłem jej buty i pozwoliłem, żeby spodnie upadły na podłogę.

Przyklęknąłem i rozłożyłem jej nogi, delektuj ąc się widokiem wilgotnej “norki” otoczonej wianuszkiem rudawych włosków. Delikatnie dotknąłem językiem jej perełki; odchyliła się do tyłu, westchnęła głęboko i oparła mi ręce na ramionach. Pomagając sobie palcami rozsunąłem nabrzmiałe listeczki i sięgnąłem językiem najgłębiej, jak mogłem. Krzyknęła z rozkoszy, ściskając mnie mocno za szyję. Próbowała mnie podnieść z klęczek – posłusznie wstałem, obejmując ją za pupę i przesuwając na skraj ławki.

–    Chodź do mnie, tak bardzo cię pragnę – mówiła drżącym głosem. Chwyciła członka w rękę i przycisnęła do pulsującej cipki. Przyciągnęła mnie do siebie, jeszcze szerzej rozkładając nogi. Pchnąłem lekko i poczułem opór błony dziewiczej.

–    Kasiu, dlaczego mi nie powiedziałaś? – spytałem zaskoczony.

–    Czekałam na ciebie. teraz już wiesz. chodź! – powtórzyła.

Podniosłem jej nogi i zarzuciłem sobie na ramiona. Ułożyła się na plecach, wysoko unosząc biodra. Różowe płatki rozchyliły się szeroko w oczekiwaniu na ten pierwszy raz.

Pchnąłem mocniej, czując, jak opór ustępuje i już byłem w środku. Nawet nie pisnęła, chociaż po jej oczach poznałem, że zabolało. Powoli wchodziłem w nią i cofałem się, czułem ciepło jej cipki i każde drgnięcie jej mięśni. Nachyliłem się, opierając ręce o blat ławki i utonąłem w niej na całą głębokość. Zaczęła krzyczeć z rozkoszy, rytmicznie pracując biodrami. Nasze ruchy były coraz szybsze, świat przestał dla nas istnieć – byliśmy tylko my, zespoleni w tej cudownej podróży.

– Nic się nie bój, dzisiaj jest taki dzień, że możesz mi dać siebie całego – z trudem łapała oddech, intuicyjnie wyczuwaj ąc moje napięcie. Jej słowa i gwałtownie kurcząca się szparka były dla mnie ostatnim sygnałem. Jeszcze kilka ruchów i ciepły strumień uderzył o ścianki jej muszelki. Ogarnęło mnie uczucie niewymownej rozkoszy. Nigdy jeszcze nie widziałem tak szczytującej dziewczyny. Opuściła nogi, wygięła się w kabłąk i zacisnęła mięśnie z całej siły, jakby chciała, żebym pozostał w niej na zawsze. Tuliła się do mnie, całowała po twarzy, drapała po plecach, gryzła w szyję i ramiona, cały czas krzycząc i płacząc ze szczęścia.

W końcu opadła na ławkę, pociągając mnie za sobą.

– Marku, nawet nie wyobrażałam sobie, że może być tak wspaniale – szepnęła mi do ucha, rytmicznie zaciskając mięśnie na moim członku i całując zapamiętale.

Zrozumiałem, że to jeszcze nie koniec.

Wyszedłem z niej powoli, wyprostowałem się i pomogłem jej wstać. Przylgnęła do mnie i objęła za szyję; mój twardy członek dotknął jej tuż poniżej pępka.

–    Widzisz, nawet wzrostem pasujemy do siebie – powiedziała, wspięła się na palce i powoli opadła z powrotem na pięty. Jej spragniona “norka” otuliła mnie swoim ciepłem. Przez chwilę kochaliśmy się na stojąco, a potem Kasia odwróciła się i mocno nachylona oparła się o niską szafkę. Chwyciłem z dwóch stron za wypięty tyłeczek i wszedłem w nią od tyłu. Odpowiedziała głośnym jękiem, ruszając pupą w rytm moich ruchów. Coraz mocniej uderzałem biodrami o jej pośladki, starając się dotrzeć jak najgłębiej. Zauważyłem, że ta pozycja sprawia jej jeszcze większą przyjemność. Zatrzymałem się, czując bliski wytrysk i zacząłem pieścić mokrym członkiem jej drugą dziurkę, sięgając równocześnie prawą ręka łechtaczki. Poczułem, że jest bardzo bliska orgazmu i utonąłem w jej muszelce, napełniając ją po raz drugi.

Kasia gwałtownie cofnęła się do tyłu, przyciskając pupę do moich bioder, po czym wykonała głęboki skłon, opierając ręce o podłogę. Znów przeżywaliśmy cudowne chwile.

IV

Od tego czasu spotykaliśmy się w bibliotece prawie codziennie. Kiedy tylko było można, wymykaliśmy się do “naszego” pokoju, niczym para niesfornych uczniaków.

Aha, jeszcze jedno: Kasia dostała się na uniwersytet, a ja zaliczyłem wszystkie egzaminy. Przed nami pierwsze wspólne wakacje!