Fantazja Jaya

Upalny letni weekend

Środek lata, od tygodnia upał nie do zniesienia, rozgrzane mury i chodniki. Miasto opustoszało – wakacje. W firmie klimatyzacja nie daje sobie rady z 30 stopniowym upałem. W mieszkaniu okna od południowej strony cały czas są szczelnie zasłonięte. Noce – parne i gorące, nie wiadomo czy lepiej otworzyć okna czy je zamknąć. Oboje byliśmy zmęczeni pracą. Od miesiąca nie mieliśmy weekendu dla siebie. Zawsze coś wypadało. Najpierw mój wyjazd służbowy, później konferencja Kasi, potem pilne zlecenie które musiałem wziąć na siebie – połowa ludzi w firmie na urlopach. Tym bardziej czekaliśmy na najbliższy weekend i wypad nad morze. Dziś jest środa , jeszcze tylko kilka dni, pogoda ma się nie zmienić. Namiot i śpiwory spakowane czekają już od dawna. Już widzę jak leżymy na rozgrzanym piasku, a po horyzont błękit morza….. No ale to dopiero za kilka dni.

* * *

No i mam problem. Dzisiaj rano zadzwonił Pierr. Pierr mieszka w Luksemburgu i przez kilka lat pracował w centrali naszej firmy. Odpowiadał za rozwój sieci firmy w Europie Środkowej. Był o dwa lata młodszy ode mnie. Podziwiałem go, że nie mając jeszcze trzydziestu lat zajmował tak odpowiedzialne stanowisko. Przy tym był bardzo bezpośredni, z dużym poczuciem humoru. Decyzje podejmował szybko i zawsze starał się brać pod uwagę nasze sugestie. Przyjeżdżał do naszego oddziału raz na miesiąc na kilka dni. Wtedy też dzień w firmie nie kończył się wcześniej jak o dwudziestej. Po tak intensywnej pracy chodziliśmy całym naszym zespołem na piwo – żeby trochę się wyluzować. Kasia nie lubiła tych wypadów, mówiła wtedy, że firma jest ważniejsza od niej. I kiedy wracałem do domu zwykle już spała nie czekając na mnie. Na początku ubiegłego roku Pierra skierowano do przedstawicielstwa naszej firmy w Danii i od tego czasu nie przyjeżdżał do Polski. I teraz ten telefon. Przylatuje do Warszawy dziś wieczorem, załatwia tam jakieś sprawy, w piątek jest w Poznaniu, a potem ma wolny weekend – w poniedziałek podpisuję w imieniu skandynawów umowę z naszym dostawcą i postanowił nie wracać na te dwa dni do Sztokholmu. Dzwoni, ponieważ chciałby się ze mną spotkać. W pierwszym momencie wpadłem w panikę, przecież mieliśmy wyjechać nad morze! A tutaj propozycja spotkania. Nagle zaświtała mi myśl – a może Pierr pojechałby z nami?! Zaproponowałem mu. Chwila wahania… dziękuje za zaproszenie i… chętnie skorzysta. Ustaliliśmy, że w piątek zatrzyma się u nas, a w sobotę rano…jedziemy razem nad morze! Nie wiem jeszcze jak powiem o tym wszystkim Kasi. Ale najważniejsze że nasz planowany od dawna wyjazd dojdzie do skutku! Muszę tylko załatwić drugi namiot, materac i śpiwór dla Pierra.

* * *

Kasia nie była zadowolona. Przecież mieliśmy być sami. Ale w końcu dała sobie wytłumaczyć, że to było najrozsądniejsze wyjście z sytuacji. Mam nadzieję że Pierr nie będzie zbyt uciążliwy i da nam odpocząć tak jak planowaliśmy.

***

W piątek jak zwykle w firmie mnóstwo spraw do załatwienia, tych planowanych i tych które wypadły nagle i powinny być załatwione „na wczoraj”.

Pierr przyjechał do firmy później niż się umawialiśmy, tak że nie mieliśmy czasu na dłuższą rozmowę. Sprawiał wrażenie bardzo zadowolonego z naszego wspólnego wyjazdu nad morze. Jeszcze nie był nigdy nad Bałtykiem, a do tego ta wspaniała pogoda. W domu Kasia czekała z kolacją. Lasagnia, czerwone wino sałatka jaką lubię – z fetą, na deser owoce. Pierrowi bardzo smakowała kolacja czym zyskał Kasi przychylność no i ten flakonik najnowszych perfum Kenzo, a dla mnie butelka czerwonego wina, którą wypiliśmy do kolacji. Po kolacji Pierr pokazywał zdjęcia ze swojej wyprawy do Włoch. Kasia obawiała się, że po włoskich kurortach nasze wybrzeże będzie dla Pierra bardzo prowincjonalne, ale takie klimaty też mają swój urok.

***

Leżymy obok siebie nadzy przykryci tylko prześcieradłem. Pierr jest jeszcze w łazience, słychać szum wody z prysznica. Kasia po kąpieli pachnie nowymi perfumami. Przytulam ją do siebie i gładzę delikatnie łopatki, plecy, pośladki. Rozmawiamy po cichu jak to będzie jutro nad morzem. Pierr zamknął drzwi do łazienki, poszedł do swojego pokoju. Jeszcze chwilę pod drzwiami błyszczała smuga światła z jego pokoju. Zgasła.

Kasia jest trochę spięta, czuję to, wtulam nos w jej wilgotne włosy i chłonę jej zapach . Moja ręka cały czas delikatnie masuje jej kark. Czuje jak powoli się rozluźnia i oboje zapominamy że oprócz nas jest jeszcze ktoś w mieszkaniu. Głaszczę jej pośladki, cudownie delikatną skórę po wewnętrznej stronie ud. Kasia powoli odchyla się ode mnie i kładzie się na plecach, całuję jej włosy, oczy, usta szyję, sutki jej cudownych piersi. Czuję jak twardnieją w moich ustach, wodzę wokół nich językiem i słyszę lekkie westchnienia Kasi. Pieszczę językiem jej piersi, a ręką gładzę brzuch i schodzę powoli do tego jedynego miejsca które jest już lekko wilgotne. Chwytam w palce kędziorki włosów i delikatnie dotykam tego miejsca w którym czai się cała rozkosz. Kasia podciąga stopy do siebie, unosi kolana i lekko rozchyla uda. Jest już cała pełna swoich soków. Klęczę obok niej pochylony, pieszczę ją palcami tak jak lubi, jednocześnie wargami ściskam jej sutki, wodzę językiem wokół piersi. Kasia odchyla głowę do tyłu, jej wargi są wilgotne, nasze języki bawią się ze sobą pieszcząc jeden drugiego. Teraz Kasia odwraca się, kładzie plecami do góry, unosi biodra. Przesuwam się do tyłu i pochylając się nad nią lekko masuje jej kark, plecy ugniatam dłońmi pośladki, wiem że to lubi. Wodzę językiem wzdłuż jej pleców, aż trafiam wreszcie do miejsca gdzie zaczyna się ten cudowny rowek biegnący od pleców aż po gęstwinę czarnych skręconych włosów, a po drodze tyle przyjemności. Pieszczę językiem każde miejsce po kolei. Trafiam najpierw tam gdzie jest sucho i staram się delikatnie rozmasować. Kasia unosi biodra jeszcze wyżej, mam teraz przed oczami całe jej kroczę. Mój nos zatrzymuje się w pierwszym zagłębieniu, a język zwilża dalszą drogę dochodząc do źródła jej wspaniałych soków. Rozchylam delikatnie gładząc palcami jej płatki i wsuwam język tak głęboko jak tylko potrafię, pracuję trochę językiem wysuwam go i wślizguję na całą długość. Kasia przyciska z tyłu moją głowę do siebie i jesteśmy tak zespoleni przez dłuższą chwilę. Wreszcie ten delikatny koniuszek, który nabrzmiały czekał na swoją kolej. Wodzę językiem po nim z góry na dół i jeszcze i jeszcze i jeszcze…. Kasia odsuwa się lekko, chce odpocząć, klęczę przy niej a ona odwraca się, przysiada, bierze w dłoń moją drżącą różdżkę i delikatnie całuje sam czubek. Gładzi językiem przecięcie na żołędziu, powoli ściąga skórę do końca. Popycha mnie dłonią bym położył się na plecach a potem pochyla się na de mną, głaszcze moje krocze, delikatnie ugniata jądra wreszcie bierze mojego fiuta do ust i powoli przesuwa w dół i do góry dotykając przy tym językiem jego najmniejszych zakamarków. Przymykam oczy i rozkoszuje się ta chwilą. Za moment całuje mnie głęboko w usta i kładzie się na plecach rozchylając uda. Pochylam się nad nią, lubi jak przyciskam ją całym ciałem, obejmuje mnie i zaciska dłonie na moich pośladkach. Całuję jej oczy, nos, usta sięgam językiem do jej uszu, wpuszczam go do środka, a potem delikatnie biorę w usta i pieszczę małą poduszeczkę na końcu ucha. Lekko się unoszę i powoli schodzę do jej krocza, wiem że na to czeka. Zwiedzam po raz kolejny językiem całą tajemniczą gęstwinę i powoli zaczynam pieścić to najczulsze miejsce. Wodzę po nim językiem najpierw powoli, samym czubkiem, później liżę całą długość tak by jak najbardziej się rozsmakować, w końcu rytmicznie, pracuję językiem i czuję jak narasta w niej powoli rozkosz. Robię to coraz szybciej, ale nie spieszę się. Sprawia mi to przyjemność, tak jak Kasi. Czuję że jest już blisko, wsuwam dłonie pod jej pośladki i lekko podnoszę do góry cały czas zachowując rytm który powoli doprowadza do wybuchu. Kasia ściska kurczowo moje dłonie, unosi biodra do góry, przechodzi przez z nią dreszcz jeden za drugim, wreszcie opada. Obejmuje moje ramiona i mocno przyciąga do siebie, kładę się miedzy jej szeroko rozwarte uda a mój fiut sam natychmiast znajduje drogę do celu. Wchodzę w nią powoli, tak głęboko jak tylko potrafię słyszę lekkie westchnie Kasi, a ona przyciska moje pośladki do siebie. Przylegam do niej najmocniej jak potrafię i odnajdując wspólny rytm jedziemy szybciej, mocniej aż do gwałtownego wystrzału całej nagromadzonej we mnie energii i jeszcze raz i jeszcze raz! Czuję jej skurcze na swoim członku i jest cudownie. Powoli opadamy i nie wychodząc z Kasi chwilę leżymy tak jak byśmy byli złączeni fizycznie na zawsze. Po chwili wtuleni w siebie zasypiamy.

* * *

Wcześnie rano pojechałem po namiot i materac dla Pierra. Pożyczyłem wszystko od kolegi który zastrzegał się że dawno z tego sprzętu nie korzystał, ale nie było czasu na sprawdzanie w jakim jest stanie. Nad morze dojechaliśmy około południa. W zaprzyjaźnionym ośrodku położonym na końcu miejscowości rozbiliśmy namioty. Trochę daleko do sklepów ale za to w sosnowym lesie i blisko spokojnej plaży. To było to samo miejsce na które jeździmy od kilu lat. Namiot pożyczony dla Pierra rzeczywiście nie był dawno używany i miał trochę dziur w tropiku ale pogoda miała być bez zarzutu. Pierr był zachwycony. Dawno nie spędzał w ten sposób wolnego czasu, a opalone dziewczyny wyraźnie wzbudzały jego zainteresowanie. Jego południowa uroda, przystojna, wysportowana sylwetka nie pozostawały nie zauważone. Kierowane w stronę Pierra spojrzenia dziewcząt i uśmiechy były tego najlepszym dowodem. Po drodze na plażę zjedliśmy w smażalni rybkę z frytkami, wypiliśmy zimne piwo. Pierr aż jęknął z zachwytu kiedy przez zacieniony korytarz zieleni weszliśmy na zalaną słońcem plażę. Niewielkie fale leniwie gładziły piasek, lekka bryza od morza przynosiła odpoczynek od upału. Woda była jak na nasze morze dość ciepła. Rozłożyliśmy ręczniki nieco na uboczu tuż przy wydmach i wreszcie mogliśmy korzystać ze słońca. Na plaży byliśmy do zachodu słońca – czerwona, ogromna kula zatopiła się w morzu. Wracając z plaży poszliśmy coś zjeść, przeszliśmy przez tętniącą wieczornym życiem główną ulicę. Pogadaliśmy jeszcze chwilę na trawie przed namiotem, potem kąpiel pod prysznicem i spać. Ten dzień był dość intensywny i wszyscy czuliśmy się znużeni. Powietrze pulsowało ciepłem wieczoru. Położyliśmy się z Kasią nie wchodząc do śpiworów i przytuleni do siebie zasnęliśmy prawie natychmiast.

* * *

Obudził mnie daleki pomruk grzmotu i ciężkie pojedyncze krople uderzające w tropik namiotu. Nadchodziła burza. W namiocie było bardzo gorąco i duszno. Kasia leżała na brzuchu podciągnąwszy prawą nogę. T-shirt w którym spała podsunął się do góry i widać było jej kształtne pośladki. Obróciłem się na bok w stronę Kasi i próbowałem zasnąć. Burza wyraźnie się przybliżała, odgłosy grzmotu były coraz częstsze i silniejsze. Błyskawice rozświetlały ciemność nocy, a deszcz stawał się coraz bardziej intensywny. Przewracając się z boku na bok pomyślałem że nie okopałem naszego namiotu, ale i tak dobrze że nie rozbiliśmy go kilka metrów dalej za parawanem z małych świerków. Tam było małe zagłębienie i z pewnością byśmy już pływali. Ciekawe czy Pierr w swoim namiocie ma jeszcze sucho. Ten pożyczony namiot przy takim deszczu nie wróżył nic dobrego. Dobrze, że swoje rzeczy zostawił w samochodzie. Kasia spokojnie oddychając spała jak małe dziecko.

W pewnej chwili, wśród odgłosów ulewy usłyszałem że ktoś otwiera tropik naszego namiotu. To był Pierr. Powiedział, że jego namiot przecieka, leje mu się na głowę a w środku jest już niezła kałuża. Rad nie rad przykryłem Kasię śpiworem i powiedziałem mu, żeby kładł się koło nas. Jakoś do rana wytrzymamy, w końcu nasz namiot był trzy osobowy. Kasia przebudziła się, spojrzała na mokrego Pierra wchodzącego do namiotu i spytała czy długo już pada. Uspokoiłem ją, pogłaskałem po włosach i przykryłem śpiworem. Swój śpiwór podałem Pierowi. Położył się z drugiej strony Kasi. Przytuliłem Kasię do siebie, a ona położyła głowę na moim ramieniu. Leżąc na plecach gładziłem jej włosy i próbowałem zasnąć, ale bębnienie deszczu o tropik i duchota w namiocie nie pozwalały. Sen nie przychodził. Pierre też przewracał się z boku na bok. Tylko Kasia zdawała się nie reagować na burzę. Gładziłem delikatnie jej plecy z dołu do góry gdy nagle trąciłem leżąca obok rękę Pierra. Spłoszony cofnął ją, ale gdy moja dłoń wracała z dołu do góry znowu napotkałem rękę Pierra w tym samym miejscu. Tym razem zatrzymałem się, a Pierr podjął dalszą wędrówkę – jego dłoń powędrowała dalej wzdłuż pleców Kasi. Zaczęliśmy jednocześnie głaskać jej ciało. Czułem jak trwając w lekkim śnie Kasia rozluźnia się i chętnie przyjmuje nasze delikatne pieszczoty. Wysunąłem spod Kasi swoje ramię i położyłem się na boku cały czas delikatnie masując jej pośladki. Z drugiej strony ułożył się na boku Pierr, przesunął swoją dłoń wzdłuż jej pleców i lekko masował Kasi kark. Nie wiem czy już wtedy zorientował się, że oboje nad nią pracujemy, ale chwilę potem położyła się na brzuchu i lekko rozchyliła uda. Pochyliłem się nad nią i zacząłem ugniatać jej pośladki tak jak ugniata się ciasto. Pierr głaskał na przemian jej plecy i starał się dojść z boku do Kasi piersi. Kiedy moje dłonie powędrowały do góry Pierr zszedł na dół i teraz on masował Kasi biodra i lekko uniesioną pupę. I tak ja pochylony nad Kasią u jej głowy , a Pierr u stóp pieściliśmy obaj jej ciało. Gdy Kasia westchnęła i uniosła swoje biodra jeszcze wyżej ja przesunąłem moje dłonie do jej czarnego krocza. Było już tam bardzo wilgotno. Westchnienia Kasi wyrażało zadowolenie. Pierr przykucnął na piętach, oparł dłonie na swoich udach obserwował ruchy moich dłoni. Wyczułem u niego pewne zmieszanie, chyba obawiał się dokąd zajdziemy i mojej reakcji na dalszy rozwój wypadków. Po chwili spojrzałem na niego i rozchyliłem Kasi pośladki jakby zapraszając go. Zrozumiał. Kiedy ja powoli się usunąłem on zajął moje miejsce i zaczął pieścić jej już bardzo wilgotne i rozpulchnione płatki. Kasia chyba rozpoznała w sobie obce palce ale przyjemność była silniejsza. Uniosła głowę i zdjęła T-shirt w którym, spała, uśmiechnęła się do mnie, spojrzała za siebie na Pierra i lekko wsparła się na ramionach Teraz ja mogłem pieścić jej piersi. Sutki były tak twarde i sterczące że wydawały się pękać. Schwyciłem je delikatnie wargami i masował językiem sam koniuszek jednej piersi, a sutek drugiej lekko pocierałem palcami. Radziliśmy sobie z Pierrem dobrze bo Kasia wyprężyła się jak kocica i lekko pojękiwała. Po chwili uniosła głowę i na wysokości jej ust znalazł się mój fiut. Drgał niecierpliwie opleciony nabrzmiałymi żyłami. Uwielbiałem ten moment, kiedy po raz pierwszy ściąga z niego skórę i delikatnie wodzi językiem wokół żołędzia. Pochyliłem się do przodu i powędrowałem dłońmi do miejsca w którym uwijał się Pierr. On zdążył zdjąć swoją koszulkę i pochylony nad kroczem Kasi zwiedzał jej najtajniejsze zakamarki swoim językiem. Pomogłem mu sięgnąć głębiej rozchylając mocno jej pośladki. Kasią pojękiwała jednocześnie z rytmicznymi pociągnięciami języka Pierra. Robił to dłuższą chwilę po czym wyprostował się, a jego nabrzmiały kutas wysunął się z małych slipek . Była to tak potężna pała, ze w pierwszym odruchu spojrzałem na swojego fiuta, ale ten prezentował się równie imponująco. Pierr oswobodził się ze slipek, a ja dłońmi rozchyliłem wejście do ociekającej Kasi. Spojrzał na mnie a ja skinąłem przyzwalająco. Kiedy wchodził w Kasię opierając swoje biodra o jej pupę jęknęła z rozkoszy, wiem jak lubiła ten moment. Pierr powoli przesuwał w niej swoją pałę, a ja przymknąłem oczy i klęcząc z przodu lekko pochylony pieściłem jej piersi. Jakby z podświadomości docierały do mnie odgłosy burzy mieszające się z pojękiwaniami Kasi…. W pewnym m momencie poczułem, że ktoś dotyka mojego fiuta, delikatnie ściska moje jądra głaszcze moje krocze. Nie były to jednak ręce Kasi. To Pierr, przesuwał palce od czubka do końca mojej drżącej różdżki, wodził palcem wokół żołędzia, delikatnie skrobał paznokciem po jego czubku. Wyprostowałem się Otworzyłem oczy i zobaczyłem jak posuwając Kasię pochyla się powoli i zbliża swoje usta do mojej pały, zwilża językiem żołędzia. Potem schwycił go lekko zębami i delikatnie próbował wcisnąć w niego swój język. Tego się nie spodziewałem… ale było to nieziemsko dobre. Trwaliśmy tak dłuższą chwilę. Pierr w Kasi, jej piersi w moich rękach, a mój fiut w ustach Pierra. On pierwszy potrzebował chwili odpoczynku, Wysunął się z Kasi, a ona obróciła się i odchylona do tyłu przysiadła. Jej piersi były twarde a sutki nabrzmiałe jak nasze fiuty. Uklękliśmy po obu jej stronach a Kasia w jedną rękę wzięła mojego członka, a w drugą fiuta Pierra. Była bardzo podniecona, przez chwilę delikatnie masowała nasze członki a potem przyciągnęła nas do swoich piersi i pocierała żołędziami o swoje twarde sutki – przymknęliśmy oczy. Pomyśleliśmy o tym samym bo nasze dłonie spotkały się w gęstwinie zupełnie mokrych włosów w kroczu Kasi. Raz ja raz Pierr wchodziliśmy w jej krocze i pieściliśmy to najczulsze miejsce. Po chwili ja pochyliłem się nad nim i językiem zacząłem posuwać w przód i w tył. Złapałem za pośladki i uniosłem ją do góry. Teraz Kasia stała w szerokim rozkroku a ja lizałem ją od przodu. Po chwili pochyliła się do przodu i oparła dłonie na moich plecach. Pierr przesuną się z tyłu i lizał ją z drugiej strony. Przesuwaliśmy jednocześnie nasze dłonie wzdłuż jej ud. Kasia odwróciła się, uklękła i wzięła w usta laskę Pierra a ja przylgnąłem mocno do jej pleców i pocierałem swojego fiuta o jej kark pieszcząc jednocześnie jej piersi. Spojrzałem na Pierra, lekko przymknięte oczy, półuśmiech na twarzy – widać ze było mu dobrze. Kasia uniosła pupę do góry zapraszając mnie do środka. Wszedłem w nią mocno, jednym pchnięciem, złapałem za jej biodra i trzymając w silnym uścisku poruszałem się w niej tam i z powrotem. Powoli zbliżaliśmy się do mety. Kasia cały czas zajmowała się fiutem Pierra. Ruchy jej głowy były coraz bardziej energiczne. Podniosłem głowę, Pierr wydawał się być bliski końca. Wystrzeliliśmy jednocześnie. Pierr wyszedł z ust Kasi i oddał jeszcze jeden strzał na jej plecy, a ja czułem na swoim fiucie Kasi skurcze i oddałem kilka strzałów w jej głębię. Za chwilę padliśmy z Pierrem po obu stronach Kasi cicho się śmiejąc, a ona objęła nasze głowy i przytuliła do swoich piersi.

* * *

Burzę było jeszcze słychać ale już z oddali. Na namiot spadały pojedyncze krople z gałęzi drzew.

Zaczynało świtać.