Upalny dzień

Był poranek, zapowiadał się upalny dzień pełen pracy w biurze. Wszedłem do pokoju gdzie zawsze robiliśmy sobie kawę czy herbatę. Nasza firma prosperowała na tyle dobrze, że zajmowała całe piętro budynku, a parę pokoi, jak ten przeznaczony na robienie kawy, były wolne.

Spotkałem tam Kasię, moją bardzo ładną współpracownice. Wymieniliśmy poglądy o pogodzie i takie tam. W końcu zabraliśmy się do pracy.

Było samo południe. Żar lał się z nieba. Mimo wentylacji pociłem się bardzo. Inni z resztą też. Sytuacje pogarszał garnitur, w który byłem ubrany. Do mojego pokoju weszła Agnieszka, siostra Kasi. Miała na sobie długą i cieniutką sukienkę, a na nogach sandały. Była piękna, piękniejsza od swojej siostry.

– Jest Kasia? – Spytała, po czym dopiero zauważyła, do kogo mówi.- A Piotrek, cześć, co u Ciebie?

– A, dzięki, wszystko O.K. Kasia jest u siebie.

– Dobra, to na razie.

I poszła do pokoju obok. Usłyszałem rozmowę między siostrami, siostrami, której wynikało, że Aga potrzebuje jakiś papierów, a Kasia może je mieć dopiero za godzinę. – Poczekam w tym wolnym pokoju. Tam jest cień, poczytam.

– Dobrze powiedziała Kasia. Ja musze wyjść po te rzeczy.

No i zobaczyłem jak Kasia wchodzi na wyższe piętro budynku, a Aga do pokoju. Poszedłem za nią.

– A cześć.- Powiedziała i wstała by nalać sobie wody. Potknęła się i znalazła się twarzą blisko mojej twarzy. Pocałowałem ją lekko w usta. Ona odzyskawszy równowagę kopnęła drzwi lekko zamykając je.     Objęła moją szyję swoimi długimi rękami i całowaliśmy się. Potem całowałem jej szyję, a Ona lekko odsunęła się ode mnie i ściągnęła ramiączka sukienki, która opadła jej do kostek. Pod spodem była kompletnie naga. Nie miała żadnej bielizny. Przekroczyła leżącą sukienkę jednocześnie ściągając sandały z jej bosych stóp. Były zadbane i dziwne wyglądały na dywanie, po którym dziennie przechodziło tyle ludzi. Z moimi pocałunkami schodziłem coraz niżej, aż w końcu dotarłem do jej piersi. Pocałowałem jej nabrzmiałe już sutki. Były koloru bordowego. Ona między czasie dotknęła mojego krocza i pozwoliła mojej nabrzmiałej męskości wyskoczyć na zewnątrz. Schodziłem coraz niżej. Całowałem jej brzuch, szczupły i wysportowany. Rękami bawiłem się jej sutkami. Oparła się swoimi kształtnymi pośladkami o blat biurka. Teraz doszedłem do jej kwiatu. Jej włosy łonowe wydawały przyjemny szelest. Mój język dochodził do jej szparki. Nie byłem pewien czy jej to odpowiada, ale Ona tylko coraz bardziej wyprężała się na biurku. Dochodziłem już do punktu kulminacyjnego, ale Ona wstała, myślałem, że już ma dość, a Ona uklękła i wzięła do ręki moje skarby. Nie wiedziałem, że lubi takie pieszczoty. Wzięła do ust mojego małego. Bawiła się nim długo, liżąc coraz bardziej i ssąc go. Dochodziłem do apogeum pożądania, gdy nagle poczułem mocny ból. Było to ugryzienie. To rozpaliło mknie do ostateczności, ale jednocześnie bałem się jak daleko się posunie. Gryzła mnie coraz mocniej i mocniej. W końcu pogryzła też moje jądra. Ponieważ oboje klęczeliśmy, byłem na wysokości jej piersi. Postanowiłem robić to samo. Gryzłem je, mocno, ale uważałem, by jej nie zranić. Teraz poczułem smak jej sutek. Były słone…

W końcu zapragnęliśmy spełnienia. Wszedłem w nią głęboko, ale co tu kryć, moja męskość bolała mnie bardzo, po jej wyżyciu się. Wszedłem w nią głęboko. Poczułem soki rozkoszy wypływające z niej. Stękała lekko, aż w końcu pisnęła cicho. Miała orgazm. Ja też. To była wspaniała chwila. Miałem ochotę wybiec nagi z tego pokoju i kochać się z każdą dziewczyną, jaką spotkam. W końcu skończyliśmy. Dawno nie przeżyłem czegoś tak wspaniałego, bo moja dziewczyna nie lubi tak rozpalającej gry wstępnej. Ubraliśmy się szybko. Aż trudno uwierzyć, ale trwało to pół godziny.

Ona ubierała się krócej niż ja, bo miała na sobie mniej ubrań. Gdy włożyła sukienkę, jej sutki dalej stały dumnie. W końcu usiedliśmy i rozmawialiśmy o fali pożądania, jak nas przed chwilą naszła. Gadaliśmy normalnie, jak ludzie, a jej zwierzęce napalenie minęło. Teraz zobaczyłem, że jak naprawdę był piękna. Nagle do pokoju weszła Kasia i powiedziała:

– A tu jesteście, mam te materiały, co robiliście?

– Tak, tak sobie gadamy. – Stwierdziłem.

Jedynym śladem naszych uniesień, była jasna plama na dywanie, koło biurka. Z czasem została zadeptana przez wiele ludzi, którzy tam wchodzili.