Piątek. Ależ ja nie miałam fazy iść na tą imprezę!….W ogóle. Nic a nic. Siedziałam w swoim mieszkaniu przed lusterkiem, gapiąc się beznamiętnym wzrokiem w swoje odbicie. Przede mną piętrzyła się majestatyczna góra najróżniejszych ?upiększaczy? i nie miałam żadnego pomysłu, w jakim kolorze makijażu będę czuła się najlepiej. Jeszcze przez chwilę patrzyłam na ten twórczy bałagan na toaletce, w końcu sięgnęłam po zielone i beżowe cienie do powiek. Doszłam do wniosku, że najlepiej będzie podkreślić zieleń oczu i blond włosów. Zrobiłam ?to coś ze swoją twarzą? ? jak mawia mój starszy brat i powędrowałam do łazienki, gdzie w męczarniach usiłowałam doprowadzić do ładu na głowie kłębowisko moich długich, kręconych włosów, upinając je w kok. Po tych wyczynach przyjrzałam się sobie krytycznie, pokazałam sobie język w odbiciu wielgachnego lustra i wykrzywiłam w niemiłosierny grymas odzwierciedlający moją całkowitą niechęć do czegokolwiek. Postałam tak jeszcze z minutę, w końcu wzruszywszy ramionami włożyłam na siebie pistacjową krótką sukienkę na ramiączka i uznawszy, że przy opalonym ciele wygląda to w sumie wszystko całkiem nieźle ? zakończyłam na tym wielce wyczerpujące przygotowania do wyjścia na imprezę.
Wsiadłam do samochodu i pognałam na drugi koniec miasta ? do Kuby. Kuba to mój kumpel z pracy, gość nieco ekscentryczny, mający ciągle szalone i niekonwencjonalne pomysły na spędzenie czasu, tym razem wykazał się niezwykłym ?konserwatyzmem? organizując najbardziej normalną i standardową imprezę pod słońcem ? czyli zlot znajomych na piwo i grill. Mieszkał w bardzo ładnej dzielnicy willowej, gdzie miał niewielki domek z ogrodem, odziedziczony po ?bliżej dla mnie nieokreślonych- przodkach.
Na miejscu kręciło się już ze dwadzieścia osób, wśród których wypatrzyłam kilkoro znajomych z pracy. Ciągle przychodził ktoś nowy. Słychać było gwar wesołych rozmów, serdecznych powitań i śmiech. W powietrzu unosił się zapach grillowanego mięsa, ludzie krążyli po ogrodzie ze szklaneczkami pełnymi złocistego chmielowego ?nektaru? w dłoniach, śmiejąc się i rozmawiając. Gdzieś słychać było taneczną muzykę. Czerwcowy wieczór był niezwykle ciepły, przyjemny lekki wiatr niósł zapach kwitnących kwiatów i krzewów na pobliskich posesjach. Na zachodzie niebo odcinało się jaskrawą barwą różu i czerwieni zachodzącego słońca. Wszystko to tworzyło bardzo miły klimat letniego garden-party 🙂 Humor mi się znacznie poprawił. Podeszłam do mojej koleżanki Basi. Basia była cała rozpromieniona.
– Widziałaś? Widziałaś kto tu jest? ? spytała na samym wstępie. Rozejrzałam się w około. Ale nikogo szczególnego się nie dopatrzyłam.
– Nie. Nie widzę. A kogo miałam zobaczyć?
– No jak to? ? obruszyła się Baśka ? Marta, gdzie Ty masz oczy, kobieto?! Nie widziałaś, że Adam tu jest?????
Spojrzałam na nią mocno zdziwiona.
– Jaki Adam, u licha?
– No co ty, Marta? No ten szef od nas z działu marketingu. Ten nowy.
– No i co? ? spojrzałam pytająco, nadal nie rozumiejąc Baśki zachwytu.
– Ty chyba w ogóle nie na tym świecie żyjesz ? wzrok Baśki był pełen dezaprobaty ? Kobieto, to najprzystojniejszy chłop w naszej firmie….Naprawdę nie wiesz, który to?
– No nie wiem ? wzruszyłam ramionami.
– To ten co stoi tam dalej, rozmawia z Krzysztofem ? Baśka machnęła mi ręką przed nosem w bliżej niesprecyzowanym kierunku. Odruchowo mój wzrok powędrował mniej więcej tam, gdzie ostatnio wachlowała Basina dłoń. W świetle zachodzącego słońca, w pewnym oddaleniu majaczyły dwie męskie sylwetki. Z tej odległości trudno było zobaczyć cokolwiek, zwłaszcza że zapadał już lekki mrok.
– I twierdzisz, że takie z niego bożyszcze? ? spytałam z lekko ironicznym uśmiechem
– Oj, daj spokój. Nie ironizuj. On naprawdę jest bardzo atrakcyjny. Połowa biura już dla niego straciła głowę ? Baśka westchnęła melancholijnie. – No to idę obejrzeć sobie to ?cudo? natury…
Powędrowałam w kierunku rozmawiających mężczyzn.
– Witaj Krzysiu.
– Hej, Marta! Fajnie, że jesteś. Pozwól, że Ci przedstawię mojego kolegę z działu ? Adam Kalinowski. Adamie ? to moja koleżanka Marta z działu handlowego. Podałam dłoń Adamowi. Podniósł ją do ust i pocałował.
– Miło mi Cię poznać, Marto.
W blasku zachodzącego słońca widziałam przed sobą bardzo wysokiego mężczyznę o ładnej wysportowanej sylwetce i nieprzeniknionym wzroku. Faktycznie był przystojny. Jego twarz miała spokojny wyraz. Widać było, że jest zrelaksowany, odprężony i miło spędza czas. Przyjrzał mi się. Jego wzrok na moment zatrzymał się na moich ustach, prawie poczułam gorące spojrzenie.
– Przepraszam Was na moment. Chcę zamienić słowo z Michałem ? Krzysztof oddalił się, pozostawiając mnie samą z Adamem.
– Nie mieliśmy okazji jeszcze ze sobą rozmawiać, prawda? ? spytał.
– Nie. Nie mieliśmy. Sporadycznie zaglądam na wasze piętro. Głównie współpracuję z Krzysztofem przy sporządzaniu projektów lub kampanii.
– No właśnie, tak myślałem. Zapamiętałbym rozmowę z piękną kobietą. Uśmiechnął się. Miał ładny uśmiech…?Ehhh – pomyślałam ? kolejny łowca?.
– Nie jestem typem podrywacza ? odparł Adam jakby czytał w moich myślach ? Nie uwodzę na tanie komplementy. Zawsze mówię to, co naprawdę myślę albo widzę.
– Akurat! ? wyrwało mi się. ?Ups ? pomyślałam ? no ładnie zaczęłam….?.
Adam roześmiał się głośno i serdecznie, jakbym opowiedziała najlepszy dowcip. Parę osób zwróciło na nas uwagę.
– Tak myślałem, że to powiesz. Ale ja mówię najszczerszą prawdę. Wiem, że podobam się kobietom, ale nie wykorzystuję tego. Tak zostałem wychowany. Kobiety to najcudowniejsze i najbardziej skomplikowane istoty na świecie. Doceniam kunszt Stwórcy w tym niezwykłym ?dziele?. Trzeba mieć niezwykły artystyczny zmysł, żeby stworzyć taki cud jak kobieta ? uśmiechał się cały czas, ale jego głos był ciepły i aksamitny.
– No dobra. Niech będzie. Łyknęłam przynętę ? oboje zaczęliśmy się śmiać. Rozmowa toczyła się gładko, po kumpelsku, rozmawialiśmy o firmie, o zainteresowaniach, o znajomych, o spędzaniu wolnego czasu, zbliżających się wakacjach…W pewnym momencie Adam nachylił się nade mną i szepnął w ucho:
– Pięknie pachniesz…. ? jego dłoń przesunęła się po moim ramieniu, a całe ciało przebiegł dreszcz.
– To Paloma Picasso…- wydukałam z siebie. Zrobiło mi się gorąco.
– Cudowny zapach. Jest bardzo zmysłowy…..Intrygujący……Jak Ty…… ? znowu jego dłoń gładziła moją rękę. Zawirowało mi w oczach. Jego dotyk sprawił, że na moment zaschło mi w gardle, po plecach przebiegały dreszcze, a na rękach miałam gęsią skórkę.
– Może napijemy się czegoś? ? zaproponował.
Poszliśmy w kierunku stołu z napojami, prawie przy samym domu. Adam dolał sobie piwa. Właśnie nalewałam colę do swojej szklanki, gdy poczułam jak jego dłoń przesuwa się po moim biodrze w kierunku pośladków. Z lekkim popłochem rozejrzałam się w lekkim mroku dookoła. W pobliżu nas było pusto, prawie wszyscy krążyli w pewnym oddaleniu po ogrodzie, zajęci rozmowami. Stałam tak, zdrętwiała, mowę mi też odebrało i czekałam, co będzie dalej. Ciepły dotyk dłoni, dokładnie wyczuwalny przez cienki materiał sukienki, przesuwał się bardzo powoli po moich pośladkach, potem zaczął sunąc w górę po plecach. Adam stał za mną. Czułam jego ciepły oddech na skórze. Wtedy pocałował mnie w kark. Raz. Potem drugi. I trzeci. Deszcz pocałunków posypał się po całym karku i szyji. Odstawił szklankę i dłońmi objął moje biodra, przyciągnął do siebie. Całował teraz moje plecy aż do rantu sukienki, zsunął jedno cieniutkie ramiączko sukienki i całował każdy centymetr szyji i ramienia, sięgając prawie zagłębienia obojczyka. Delikatne ciepło powoli rozlewało się po całym moim ciele, oddech stał się szybszy, poczułam jak odpływa ze mnie cały opór, jak staję się lekka i uległa. Ujęłam jego dłonie w swoje i położyłam na moich piersiach. Adam zaczął lekko je uciskać i masować, przywarł do moich pleców, nie przestając całować mojej szyji, przemierzając ustami drogę z lewej strony, po przez kark, do prawej. Na pośladkach poczułam jego twardniejącą męskość. W pewnej chwili oderwał się ode mnie, wziął za rękę i pociągnął w głęboki mrok za dom, gdzie nikogo nie było i nikt nie mógł nas zobaczyć. Oparł mnie plecami o chłodną ścianę budynku. Zaczęliśmy się namiętnie całować, jego język pieścił mój, dłonie chciwie wędrowały po moim ciele, z góry na dół. W końcu Adam zsunął drugie ramiączko sukienki, która teraz swobodnie ześliznęła się po gładkiej skórze na biodra. Odsunął się ode mnie na moment i w zapadającym mroku przyjrzał się moim piersiom. Były pełne, twarde, a sutki sterczące w oczekiwaniu na zmysłową pieszczotę. Dotknął ich, muskając zaledwie dłońmi, potem te dłonie przywarły mocniej do piersi i zaczęły okrężnymi ruchami je masować. Koniuszkami palców ujął sutki i drażnił je lekkim dotykiem, aż do momentu gdy już były bardzo twarde i naprężone. Wtedy ujął je w usta i zaczął powoli ssać. Westchnęłam głęboko, z piersi wyrwał mi się cichy jęk. Przez chwilę jeszcze Adam pieścił moje piersi, a potem przykląkł i podniósł sukienkę do góry. Zaczął bardzo powoli, delikatnie całować moje uda, stopniowo coraz niżej, lekko unosząc moją nogę do góry, całował teraz wewnętrzną stronę kolana, znów kierując się coraz niżej, muskał i skubał ustami skórę łydki. Oparłam się całkowicie plecami o ścianę domu i wsparłam rękoma, żeby nie stracić równowagi. W tym czasie Adam postawił moją stopę na swoim kolanie i zdjął sandałek. Masował delikatnie moją stopę, potem zaczął ją całować, zmierzając ku palcom. Na każdym palcu stopy pozostawił ciepły, długi pocałunek. Było mi już strasznie gorąco, a z każdą jego pieszczotą i dotykiem czułam jak moje pożądanie sięga już prawie ostatecznych granic. Chciałam, by to trwało wiecznie. Adam teraz całował moje drugie udo, jak poprzednio stopniowo coraz niżej, niżej……Drugi sandałek zniknął ze stopy, która została obsypana delikatnymi pocałunkami. Wreszcie obie moje stopy poczuły grunt pod sobą, zanurzyły się w wilgotnej trawie, pokrytej wieczorną rosą. Adam wciąż klęcząc, trzymał uniesioną do góry moją sukienkę i teraz całował mój brzuch, językiem zataczając kręgi wokół pępka. Sięgnął dłońmi do moich stringów i powoli zaczął je zsuwać w dół. Jego pocałunki sięgnęły teraz mojego podbrzusza. Mój oddech był szybki. Po plecach przebiegały dreszcze. Czułam jak robię się bardzo wilgotna TAM w środku. Stringi opadły na kostki nóg, Adam wyjął z nich jedną moją stopę i postawił sobie na kolanie. Dłońmi znów uniósł skraj sukienki do góry, jednocześnie lekko masując mi podbrzusze. Całował teraz mój wzgórek łonowy, powolutku przesuwając się niżej, potem znów całował udo po wewnętrznej stronie. Moje ciało naprężyło się całe w oczekiwaniu na to, co za chwilę miało nastąpić. Tak bardzo pragnęłam poczuć jego ciepły język na mojej wilgotnej szparce, że całą mną zaczęły wstrząsać przyjemne dreszcze oczekiwania na ten pierwszy czuły dotyk…Adam jakby z rozmysłem krążył wokół najczulszej strefy, potęgując tym moje doznania. Narastało we mnie takie napięcie, że przestałam już kontrolować wyrywające mi się ciche jęki. Na sekundę błysnęła krótka myśl, że przecież tu dookoła kręcą się ludzie i ktoś może zajrzeć za róg domu w każdej chwili, ale po chwili myśl zgasła, gdy poczułam jak ciepły język Adama wkracza w moją najintymniejszą sferę. Z początku były to ledwo wyczuwalne muśnięcia, by za moment przeistoczyły się one w namiętną pieszczotę. Język Adama krążył powolnymi ruchami wokół mojej łechtaczki, od czasu do czasu muskając jej czuły koniuszek. Każde takie dotknięcie zwieńczone było moim krótkim westchnieniem. W końcu poczułam jak ciepły język coraz szybciej i mocniej dotyka mnie, przesuwa się po szparce w górę i w dół, w górę i w dół, pieści delikatną skórę. Byłam już na skraju. Pragnęłam więcej i więcej. Chciałam poczuć go w sobie, w środku, jak się porusza. Adam przez chwilę jeszcze pieścił moją szparkę, gdy wtem podniósł się do góry, spojrzał w oczy, objął w pasie, lekko uniósł do góry i przytrzymał za pośladki. Oplotłam jego talię nogami, pod pośladkami czułam, jak niezdarnie i szybko usiłował rozpiąć rozporek swoich spodni. Adam obsypywał mój dekolt gorącymi i pośpiesznymi pocałunkami. Aż wreszcie poczułam jak jego męskość zagłębia się w moją wilgotną szparkę powoli, wsuwał się do środka. Cicho jęknął. Objęłam go za szyję mocno i jeszcze mocniej zacisnęłam nogi w jego talii, odruchowo opuszczając lekko pośladki do dołu, tak by poczuć go mocniej i głębiej w sobie. Adam ujął mnie mocno dłońmi pod łopatki i zaczął miarowo, z początku powoli nieco unosić do góry i opuszczać w dół. W końcu oparł mnie o ścianę budynku i przytrzymując rękoma, poruszał biodrami, powoli, całując moją szyję i ramiona, stopniowo zaczął przyspieszać, jego oddech był płytki i szybki. Opuściłam nogi, a Adam pomógł stanąć mi na trawie. Odwróciłam się do niego plecami. Oparta rękoma o budynek, lekko pochyliłam się do przodu. Adam objął dłońmi moje pośladki, masując je przez chwilę, wreszcie przyciągnął moje biodra do swoich i wszedł we mnie…Głęboko…Jego ruchy były teraz szybsze, energiczne. Dyszał ciężko, czułam jak jego podniecenie narasta. Wypięłam pupę mocniej do tyłu. Teraz jego pchnięcia stały się głębsze, mocniejsze i szybsze. Poruszał się we mnie rytmicznie, czułam jak jego naprężony penis penetruje moje gorące wnętrze. Dłonie Adama gładziły moje pośladki, potem boki, aż wreszcie uchwyciły w mocnym uścisku falujące piersi i zaczął je lekko ugniatać. Było mi tak dobrze, że czułam, iż już prawie za chwilę osiągnę prawdziwą rozkosz ostatecznego doznania. Pochyliłam się mocniej do przodu, lekko wspięłam na palce, jeszcze bardziej wypinając pupę, by poczuć w sobie jego posuwiste ruchy tak głęboko…..I tak mocno…..Czułam jak penis Adama napręża się mocno. Pojękiwał cicho. Wiedziałam, że zbliża się dla nas ten ostatni moment. Jedna z dłoni Adama nagle ześlznęła się z mojej piersi wprost na szparkę i zaczął palcami pieścić moją łechtaczkę. Oboje równocześnie głośno jęknęliśmy, poczułam jak fala nadchodzącej krańcowej rozkoszy rozpływa się od mojego łona w górę, jak sięga piersi, jak powstrzymuje oddech, jak wzrasta we mnie ciśnienie krwi, jak robi mi się bardzo gorąco, ja obraz w oczach załamuje się i zaczyna wirować, jak setki kolorów układają się barwną wirującą masę…..Czułam silne pchnięcia nabrzmiałego penisa Adama. To było już, tuż, tuż. Za moment, za chwilę, za sekundę. Jeszcze raz, jeszcze raz! I już! Teraz! Właśnie! Teraz!!! Nagle wszystko zniknęło z zasięgu wzroku, poczułam jak wszystko we mnie eksploduje rozkoszą, jak moje ciało pręży się w tym szczytowym momencie! Z gardła Adama wyrwał się cichy krzyk. Jednocześnie osiągnęliśmy to najwspanialsze spełnienie. Dyszeliśmy ciężko. Jeszcze przez chwilę Adam poruszał się we mnie, coraz wolniej, wolniej, wolniej….. W końcu poczułam jak wyślizguje się ze mnie. Adam przyciągnął mnie do siebie, przylgnęłam plecami do jego ciepłych piersi, ramionami mocno mnie objął, całował szyję, zakątek za uchem….Odwrócił mnie przodem do siebie i mocno przytulił. Jego oddech wciąż był głęboki i ciężki. Tulił mnie do siebie, zatapiając palce w gęstwinie upiętych włosów, a na czole składał czułe, ciepłe, kojące pocałunki…..Objęłam go ramionami i przyłożyłam głowę do ciepłej skóry piersi. Słyszałam jak jego serce stopniowo wyrównuje i spowalnia rytm bicia. Trwało to chwilkę. Wreszcie oderwaliśmy się od siebie. Adam pocałował moje usta i delikatnie naciągnął ramiączka sukienki na powrót na swoje miejsce. Zapiął spodnie i podał mi figi. Pośpiesznie założyłam bieliznę i poprawiłam sukienkę. Adam znów ukląkł przede mną i wsunął mi na stopy sandałki, najpierw jeden, potem drugi, delikatnie masując moje nogi w kostkach. To była bardzo czuła i miła pieszczota. Podniósł się wreszcie i przyjrzał mi się.
– Jeszcze nigdy nie przeżyłem czegoś tak cudownego ? szepnął.
Pogładziłam delikatnie jego policzek i uśmiechnęłam się lekko. W oddali słychać było gwar rozmów. Wyszliśmy za budynek. Większość gości Kuby rozsiadła się teraz wygodnie na różnych krzesełkach. Wszędzie panował mrok. Gdzie niegdzie ustawiono pochodnie na wysokich palikach wbitych w ziemię. W słabym blasku tych ogni sp ojrzałam na Adama. Patrzył na mnie, a w jego oczach błyskały wesołe, ciepłe iskierki. Wziął mnie za rękę, pocałował w policzek i z łagodnym uśmiechem zapytał:
– Może napijemy się czegoś?